Długotrwała rozkosz jest cenna
Długotrwała rozkosz jest cenna. Przeszliśmy na drugą stronę „lustra”. Tam ceni się nie szybkość, lecz długotrwałą rozkosz.
– Proszę, odwróć się na prawy bok. Jest niedzielny ranek. Ja też leżę na prawym boku. Wtulam w siebie jej pupkę rozgrzaną snem. Jesteśmy razem od trzech lat, a wy-swatały nas “Seksrety”. Z ponad setki ofert los szczęścia padł na mnie. Jesteśmy przeogromnie szczęśliwi, nie możemy się sobą nacieszyć. Mieszkamy w dużym mieście, ale na peryferiach, w willi z niewielkim ogrodem. W domu absolutna cisza. Za oknem mojej sypialni mglisty, jesienny bezruch. Puszek przyszedł przed chwilą na poranną “przytulkę”. Trwamy w rozkosznym półśnie. Od pewnego czasu jej ręka bawi się moim fiutkiem. Niezwykła ręka i niezwykłe ciało; promieniuje z niego dziwny żar i to nie tylko w intymnych sytuacjach. Nie wykluczone, że kryją się w nim bioenergoterapeutyczne moce.
– Nie! Proszę, Misiaczku – nie wchodź… Jeszcze się nie myłam… – Ćśśśśii – tak ma być… Dalej leżymy w bezruchu, ale w jej wnętrzu coś zaczyna się dziać, coś, co prowokuje mnie do delikatnych, niemal niezauważalnych ruchów
. – Misieeek… och… mmmm… To był pierwszy odlot. Puszek bez wysiłku wchodzi na “orbitę”, a ja to uwielbiam. Klękam teraz przy tapczanie i przyciągam ją na jego brzeg. To jest nasz ostatni wynalazek, chyba wart opisania. Klęczę na lewym kolanie, na skórzanej poduszce. Puchatek leży nadal na prawym boku, z mocno podkurczonymi nogami; rozleniwiony, rozluźniony, a przez to nieprawdopodobnie “przytulny”. W tej pozycji widzę nie tylko jej plecy, ale i twarz. Mogę pieścić rękoma prawie całe ciało.
Najchętniej jednak unieruchamiam ją chwytem za lewą nogę w kostce. Pomrukujemy niczym dwa kocury. Trzeba naprawdę dużo silnej woli (i doświadczenia?), by utrzymać tę rozkosz przez dłuższy czas. My możemy chyba w nieskończoność, a w każdym razie na tyle długo, że mój maluch potrafi ze zmęczenia zwiotczeć. Moja pani twierdzi, że najsubtelniejszych, najbardziej czułych rozkoszy dostarczam jej dopiero w takim stanie.
– Boże…! Mamma!! Och Misieek!! Który to już dzisiaj orgazm… trzeci? Ja znów jestem nabrzmiały do granic możliwości. Nadal kontroluję swe reakcje. nadal bawimy się bez pośpiechu. W naszym seksie nie ma gwałtowności, nie ma brutalnego “ujeżdżania”. Chyba nam się udało pokonać jakąś fizjologiczną barierę; przeszliśmy na drugą stronę “lustra”, w arkadyjski spokój. Tam ceni się nie szybkość, lecz długotrwałą rozkosz. Tam w pierwszym rzędzie myśli się o partnerze.
Moja sypialnia warsztat
Moja sypialnia to swoista świątynia Amora. (A może warsztacik?). Pod ręką jest specjalna skrzyneczka z “narzędziami”: dildo, wibratory, pierścienie, wymyśle prezerwatywy, różne kremy i żele. Obok szafka z perwersyjną bielizną: różnorakie pasy do pończoch, zestaw elastycznych majteczek, wymyślne sznurowane gorsety (także dla mnie). Lubię takie przebieranki, a Puszek często wręcz żąda, bym w czymś takim chodził do pracy. Dziś z tego nie korzystamy. Wystarcza nam to,czym obdarzyła nas natura. Smakujemy swe ciała, słuchamy lubieżnych pomlaskiwań, wchłaniamy zapachy.
– Miśku, nie wolno ci wytrysnąć. – Och, jak możesz. Jesteś nieludzka, jesteś sadystką. – Masz być posłuszny. Nie pozwalam ci trysnąć! Jak się dobrze spiszesz, czeka cię nagroda. Zaczęliśmy naszą zabawę, gdy świtało, a teraz za oknem dzień. We wzajemnym oczarowaniu trwamy już przeszło dwie godziny i wydaje się, że tak mogłoby być bez końca. Leżymy znów obok siebie, odprężeni, rozkosznie znużeni, ale rozkochani i szczęśliwi. Policzek przy policzku, moja prawa ręka pod głową Puszka. Robimy pobieżny “bilans”: to już czwarty dzień od jej powrotu z kurortu, a jednocześnie czwarty dzień pieszczot bez opamiętania. W tym okresie aż siedem razy przeżywaliśmy podobne misteria. Wieczór, rano, wieczór, rano, wieczór… Przeżytych orgazmów nie sposób zliczyć. A u mnie? Też niełatwo powiedzieć, bo gorąca ręka Puszka potrafi czynić cuda. Aż trudno nam w to wszystko uwierzyć.
– Pora wstawać, kochanie. – Chwileczkę, jeszcze nie skończyłam. (Ceratka na prześcieradle, gumowy irygator z ciepłą wodą). Kładź się na brzuchu, będzie lewatywka. Obiecywałam ci przecież nagrodę. Sekrety 12/1996. Długotrwała rozkosz jest cenna
Komentarze
Prześlij komentarz