Duch casanovy odwiedza we snie

 

Duch casanovy odwiedza we śnie

 Mógłby to być sen, gdyby nie plama na prześcieradle.

Przypadek Karoliny jest o tyle wyjątkowy, że choć doświadczyła mocnego i wyrafinowanego seksu, to jednak nie bardzo wie z kim. I nie dlatego, że miała tylu kochanków, ale dlatego, że nie jest pewna, czy on istniał naprawdę. 

 



“Mnie też jest trudno to wytłumaczyć – mówi-więc powiem tylko, jak to było. Chyba już z godzinę leżałam w łóżku, nie mogąc zasnąć, gdy nadszedł taki moment pół-jawy pół-snu, w którym jednocześnie wiesz, że jeszcze nie śpisz, ale czujesz, że za chwilę to się stanie. Uwielbiam ten stan, bo jest wtedy tak błogo. I właśnie wówczas odniosłam wrażenie, że kładzie się na mnie jakiś mężczyzna. Tak, zdecydowanie był to mężczyzna, bo za chwilę czułam na brzuchu jego członek.

Duch casanovy odwiedza we śnie

Często miewam erotyczne sny, więc uznałam, że śnię. Bez sprzeciwu poddawałam się mężczyźnie, kiedy rozchylał mi nogi i przyłożył penis do mojego krocza. Było suche. Mężczyzna zanurzył we mnie palec i wydobył ze środka odrobinę śluzu. Rozsmarował go przy wejściu do pochwy i ponownie przytknął członek. Tym razem moje wargi objęły jego czubek i rozchyliły się pod lekkim naporem. Powoli, centymetr po centymetrze penis wsuwał się we mnie. Zwilgotniałam natychmiast.

Mężczyzna nie odzywał się, nie sapał i nie słyszałam nawet, żeby oddychał. Był absolutnie milczący. Precyzyjnie, ale w urozmaicony sposób atakował każdy zakamarek mojej pochwy, a kością łonową pocierał moją łechtaczkę. To chyba od niej przyszedł pierwszy orgazm. Był krótki, ale intensywny, a ja byłam wdzięczna, że mężczyzna nie spuścił się, kiedy usłyszał mój krzyk. Ciągle miałam w sobie coś sztywnego, co poruszało się jakby w beznamiętny sposób.


Zawsze tak wyobrażałam sobie zawodowego jebakę – ty wijesz się pod nim z rozkoszy, a on z kamienną twarzą pracuje swoim tłokiem, realizując program dostarczenia ci gigantycznego orgazmu. Wilgoć już prawie strumieniem wylewała się ze mnie i ściekając po pośladkach, zostawiała mokrą plamę na prześcieradle. Być może on nie czuł przez to ciasnoty mojej pochwy, ale ja doskonale czułam gruzłowatość jego penisa. Lepiej być nie mogło i wiedziałam, że zaraz stanie się ze mną coś, czego jeszcze nigdy nie przeżyłam.

Jakieś dziwne fale zaczęły jednocześnie rozchodzić się od czubka głowy i od stóp. Zbliżały się do siebie, drażniąc po drodze każdy mięsień. Zdawało mi się, że przestałam normalnie słyszeć i widzieć, a funkcje te przejęło całe ciało. Zaczęłam drżeć, co szybko przeszło w nieskoordynowane konwulsje. Fale drżenia nieuchronnie zbliżały się do mojego krocza.

Tymczasem penis mężczyzny poruszał się we mnie niezbyt szybko. Błagałam, żeby robił to szybciej i mocniej, bo oczekiwanie na orgazm stawało się prawie bolesne. On jednak nie zmienił rytmu. Przeżywałam tortury. Traciłam panowanie nad sobą. Byłam całkowicie bezwolna i owładnięta żądzą spełnienia. Byłam szczęśliwa, kiedy zdałam sobie sprawę, że nagle nie tylko moja pochwa, ale i całe ciało zaciska się na penisie mężczyzny, a po chwili pęka na kawałki i znowu się kurczy jak zaciskana pięść i jeszcze raz eksploduje.


Trwało to długie chwile. Tak przynajmniej mi się wydawało. Byłam całkowicie wyczerpana. Zasypiałam. Resztkami świadomości czułam, jak twardy członek nadal drąży moje ciało”. Kiedy Karolina obudziła się rano, oczywiście nikt nie leżał z nią w łóżku i nocne przeżycie uznałaby pewnie za sen, gdyby nie plama na prześcieradle i jej bardzo obolałe krocze, jakby ktoś “znęcał się” nad nim przez całą noc. To i parę podobnych zdarzeń w ciągu następnych tygodni utwierdziło Karolinę w przekonaniu, że jest to jakiś sygnał dla niej. Uznała, że duch Casanovy (bo któż inny mógł ją tak “urządzić”?) postanowił odwiedzać ją regularnie. A to znowu skłoniło dziewczynę do zainteresowania się spirytyzmem. Zaczęła ubierać się na czarno i stwarzać wokół siebie atmosferę tajemniczości. Na razie nie udało się jej porozmawiać z duchem sławnego kochanka. Nie traci jednak nadziei. Tymczasem w zupełności wystarcza jej niestrudzony narząd mistrza podrywu. I jak na senny, to jest on całkiem realny.
IREK JABŁOŃSKI, Duch casanovy, Seksrety 10/1996

Komentarze