Co robimy w nocy jest nieprzyzwoite
Wiesz, kochany, wydaje mi się, że to, co robimy ze sobą w nocy, jest bardzo nieprzyzwoite. – Niby co jest nieprzyzwoite? – Na przykład to, że mnie rozbierasz do naga. Zapominasz, że się wstydzę. – Nie ma sprawy. Od jutra będziesz się rozbierać sama. – Ty także. W drugim pokoju. Męski striptiz podnieca mnie tak niesamowicie, że mogę ci tu kiedyś zemdleć. Na dodatek twój „maluch” robi się tak duży, że włożenie go we mnie wydaje się absolutnie niemożliwe. Poza tym cacy jest mokry, jakby go ktoś włożył do garnka z budyniem. Kiedy go biorę do ręki, twardnieje jeszcze bardziej i wyrzuca z siebie nową porcję galaretki.
Ty także, kochana, jesteś w granicach międzyudzia mokra i śliska, jakbyś się wysmarowała gliceryną. – Nic na to nie poradzę. To wynik niezależnego ode mnie nacisku pożądania seksualnego na mózg. Ale to, że wpychasz we mnie tego swojego wstrętnego „malucha”, którego brzydzę się wziąć do ręki, to już wynik świadomego rozumowania. – Jesteś w błędzie, kochana! Tymi sprawami rządzi mój ,maluch”, a nie ja. –
Kiedy o tym myślę, ogarnia mnie taki wstręt, że najchętniej zaraz wstałabym, ubrałabym się i poszła sobie w siną dal. – Zostawiłabyś mnie z tym twardo stojącym „maluchem”? – On jest taki śliski i wstrętny, że kiedy go dotykam, to aż mnie ciarki przechodzą. – Mnie też przechodzą, kiedy masuję ci międzyudzie pełne śluzu i spermy.
Nie wkładaj mi, kochany, teraz. malucha”, bo zmoczymy całe prześcieradło. – Nie szkodzi. Włożysz je do pralki i problem zniknie. – Pfe! Jak to wszystko wstrętnie chlupoce. Aż mi się niedobrze robi! – Chlupoce, bo powinno chlupotać. To co – wyjąć? – Nie, nie! – 0, Jezu! Aaaaa…
Co robimy w nocy jest nieprzyzwoite
– Jak się czujesz? – Jak mops po kąpieli. Całą mnie zalałeś tą swoją wstrętną spermą. Mam całkiem mokry brzuch i łono. – Celowałem w twoje piersi, ale nie doniosło. – I dobrze się stało! Pamiętaj, nigdy nie oblewaj mi piersi spermą, bo jestem dziedzicznie obciążona pod tym względem. Mama mi opowiadała, że podczas wojny zaciągnęło ją pięciu wojaków do stodoły i tak ją oblewali spermą przez trzy godziny, że teraz na sam widok wytrysku spermy na jej ciało dostaje takiego orgazmu, że hej! – Nie wiedziałem o tym. Od dzisiaj będę tryskał spermą wyłącznie na twoje piersi.
To zacznę wariować! – Nie szkodzi. Powoli cię uspokoję, choćby mi to zajęło całą noc. – Muszę wstać i opłukać się z tej twojej ohydnej spermy. Cała jestem w niej unurzana. Czuję wstręt sama do siebie! – Ale do mnie – nie? – Jakoś jeszcze nie. Ale dotyk twojego mokrego, ślimaczącego się „malucha” i mokrych włosów obok niego wywołuje we mnie dreszcze obrzydzenia. – Nie uskarżaj się na mnie. Ty także jesteś cała mokra od potu i spermy. Na łonie masz całe jeziorko. – Ale mimo to obmacujesz mnie tam tak intensywnie, jak byśmy dopiero zaczynali. A mnie aż mdło się robi, kiedy wyobrażam sobie, jak w moje ciało wpychasz kawałek twego ciała. Mdło mi się też robi, kiedy pomyślę, co ty przy tym czujesz.
Mówiłem ci już, że w takich wypadkach mój „maluch” wyłącza mi mózg i zarządza moim ciałem według własnych upodobań. Mimo że dla mnie jako człowieka drogowskazem życiowym są słowa Gorkiego „Człowiek – to brzmi dumnie!”, czuję, że za chwilę będę zmuszony znowu włożyć ci mego „malucha”, jak najgłębiej się da i w coraz szybszym rytmie chlupotu między naszymi ciałami wlać w ciebie kolejną porcję spermy. – Nie wygłupiaj się! Ja już ledwo żyję! – To nie ja się wygłupiam, tylko mój „maluch”. – Znowu mi go wpychasz!
On sam
On
się sam wślizguje. Uważaj, żeby wślizgnął się we właściwe miejsce. W
tym jeziorku spermy i śluzu w twoim międzyudziu może się wślizgnąć w
całkiem inne miejsce. – 0, Jezu! On się chyba już tam wślizgnął! – To
jest bardzo możliwe! – 0, Jezu! Aaaaaa…
– Tym razem muszę się bezstronnie przyznać, że zdrowo się zmachałem.
I tak zalałeś spermą całą pościel, że żaden proszek jej nie wypierze. Brud Leżę jak w kałuży! – Wypadałoby się trochę zdrzemnąć. – Tak, tak! Zdrzemnijmy się. Rano wykąpiemy się i wsadzimy całą pościel do pralki. – Brrr! Tu faktycznie wszędzie mokro! – Mokro nie mokro, a przespać się trzeba. – Nie przeszkadza ci to, że mój „maluch” jest jeszcze cały w tobie? – Zasnę, choćbym miała w sobie trzy maluchy! Tak mnie tym razem wymęczyłeś, że chce mi się tylko spać i nic więcej.
Dobranoc! – Bądź uprzejmy przesunąć biodra nieco niżej. Będzie mi wygodniej. – Proszę bardzo! Już się przesuwam. – A dlaczego twój ,maluch” zaczyna podrygiwać we mnie zamiast zasnąć? – To chyba z powodu przesunięcia bioder, o co prosiłaś. „Maluch” przy tym przesunięciu wszedł nieco głębiej w ciebie niż przedtem. – I dlatego podryguje? – Miejmy nadzieję, że wkrótce przestanie i zaśniemy. – On podryguje coraz mocniej! – To może go wyjąć? – Nie, nie! Tylko nie wyjąć!
Jeśli jest taka wola nieba, żebyśmy się zabawiali ze sobą w tak wstrętny i odrażający sposób, to ja jako osoba pobożna nie będę się sprzeciwiać. – Obawiam się, że w tej sytuacji on znowu zacznie podrygiwać. – Zrób coś, żeby się uspokoił! – Jak sobie życzysz, kochana! Ostrzegam, że jest tylko jeden sposób uspokojenia mojego„malucha”. – Przestań już filozofować! Zacznij wreszcie coś robić! – Jak sobie życzysz, kochana! – Pospiesz się, bo już nie mogę wytrzymać! – Myślę, że rozpoczynanie miłosnej jazdy w naszej sytuacji od truchtu byłoby nieporozumieniem. Zacznijmy od razu od galopu. – Tak, kochany! Od galopu! – No to, wio, koniku! – 0, Jezu! Aaaaaaaa… WŁADYSŁAW WOJCIECHOWSKI. Co robimy w nocy jest nieprzyzwoite. Seksrety 11/1997
Komentarze
Prześlij komentarz