Sesje u pana Marka, naciągacze
Modelka. to może powiedziane na wyrost, ale Adela J. uwielbiała pozować do zdjęć. Szukała szczęścia w wielu studiach, jednak dopiero niejaki pan Marek uznał, że ma talent. Chwalił ją także za inteligencję, chociaż tak naprawdę była mało rozgarnięta. Naukę w szkole zakończyła wyjątkowo wcześnie. Czekając na lukratywny kontrakt zaczęli organizować sesje z udziałem publiczności.
Zabawa polegała na tym, że Marek zapraszał do studia znajomych i na ich oczach robił podekscytowanej dziewczynie zdjęcia. Jedne byty zupełnie niewinne, drugie trochę odważniejsze i eksponujące kobiece wdzięki. Początkowo Adela miała pewne opory przed obnażaniem się, jednak Marek potrafił używać przekonywających argumentów.
— Potraktuj to jak trening — tłumaczył. — No, bo jeśli dostaniesz propozycję reklamowania bielizny, to będziesz mogła powiedzieć, że temat masz już przerobiony. Adela zaufała swojemu odkrywcy. Zachęcająco podziałały na nią również pieniądze. które obiecał Marek. Tak więc na sesje, które miały charakter wesołych bankietów, przychodzili mężczyźni i łakomym wzrokiem patrzyli na niewątpliwie zgrabną panienkę, która przyjmowała wyzywające pozy.
Studio przedsiębiorczego fotografa całkiem spontanicznie przeobraziło się w cichy klub Go-Go, tym bardziej że goście w trakcie imprez wrzucali pieniądze do kapelusza. z którym krążyła uwodzicielsko uśmiechająca się Adela.
Z tego przedsięwzięcia dawało się żyć, ale wielka forsa nadal była dla Adeli tylko marzeniem. Marek jednak nieustannie główkował, aż w końcu wpadł na genialny plan. — Jest szansa. żebyś znalazła się w pewnym wysokonakładowym pisemku — zaczął nakreślać sytuację fotograf.
— Sprzedamy im zdjęcia, oni je opublikują, a ty zaprotestujesz i zażądasz odszkodowania. Adela zrobiła wielkie oczy, nie za bardzo pojmując sens całego zamierzenia.
— Dlaczego mam żądać odszkodowania? — zapytała ze zdziwieniem.
— A w ogóle, to jakie zdjęcia im sprzedamy? — ciągnęła Marka za język. Fotograf wił się, mówił o zdjęciach w strojach kąpielowych. w futerku, nago pod prysznicem, ogólnie rzecz biorąc nic szczególnego. — Powiesz im, że nie podoba ci się. do jakich tematów zostały wykorzystane i będą musieli ci zapłacić. Nie bój się! — zakończył. Później Adela omal nie zapadła się pod ziemię, kiedy zobaczyła siebie w rolach prostytutki. dziew-czyny złodzieja samochodów, dealerki narkotyków itd.
Zaprotestowała! Umówiła się z redaktorem pisma i wykrzyczała, że sprawa zakończy się w sądzie. Redaktor wyjął z biurka tekst umowy podpisany przez Adelę. Było tam jasno sformułowane, że zgodziła się na wykorzystanie zdjęć w „dowolnym. kontekście”. Redaktor wytłumaczył ślicznemu głuptaskowi, co znaczy słowo kontekst i wtedy ogarnęła Adelę wściekłość. Na fotografa oczywiście! Wprowadził ją w błąd. Ale tak naprawdę mogła mieć pretensje tylko do siebie, bo trzeba wiedzieć, co się podpisuje.



















































Komentarze
Prześlij komentarz