Wolny taniec, Aneta dla ciebie

Wolny taniec. Zaczęło się zwyczajnie. Banalnie, można powiedzieć. Ot, takie sobie zaproszenie na dyskotekę, jak każde inne.

– Ale wiesz – uprzedziła mnie koleżanka – tam zbierają się właściwie geje, dla nas nie ma nic innego, przynajmniej ja nic o tym nie wiem. 

 


Galeria

Mogło być i tak. W końcu “oni” też są mniejszością, więc pewnie nie będą patrzeć krzywo na przytulające się dziewczyny.

Początek był marny. Słaba muzyka, senne towarzystwo pochowane w wygodnych fotelach.

– Muszę cię na chwilę zostawić – powiedziała koleżanka – mam odebrać sprzed lokalu znajomą. Właściwie nie wiem, jak wygląda – wysoka, włosy po pas. Ma do nas dołączyć.

Z półmroku i wiszącego wokół dymu wyszła Aneta. Serce zabiło mi mocniej. Wiedziałam, że to ONA. I cóż mam teraz zrobić z moją nieśmiałością, z całym bagażem niepewności i lęku?

Zamieniłyśmy niewiele słów. Może kilka uśmiechów. Umiałam się tylko głupkowato gapić. Za tydzień powtórka.

Ten tydzień był jednym z najdłuższych w moim życiu. Wlokące się godziny, praca bez końca i długie popołudnia. Czas zabijany filmami z video, po których nic nie zostaje. Piątek.

Liczę godziny do 23. Już. I ONA też jest.

Siedzi przy stoliku i uśmiecha się do mnie. Ciepłe spojrzenie ciemnych oczu, parę zdań – właściwie nic nie słychać, jest zbyt głośno. Tyle różnych obrazów burzy się w mojej głowie. Serce bije mocniej niż zwykle, dłonie drżą. Nie wiem, czy chcę się zakochać. To miała być mała przygoda, trochę nowych wrażeń po czasie, który z kimś innym minął. Bzdura. Przecież jeszcze nic się nie zaczęło.


Wolny taniec, Aneta dla ciebie

Dobrze, że dzisiaj lepiej grają. Tak dobrze się bawię. Już dawno tak nie było. Można powtórzyć te same ruchy. Nigdy tego nie zrobię tak pięknie. W Jej ruchach jest tyle uroku – każdy ruch dłoni, każde pochylenie głowy, każdy uśmiech spod przymkniętych powiek. Coś wolniejszego. Spróbuję się zbliżyć. Uśmiech. Ciepło. Tak cudownie pachniesz, nareszcie mogę Cię dotknąć, przesunąć ostrożnie dłońmi po mokrej i rozgrzanej skórze. Jesteś taka delikatna. Nie pasujesz mi do tego otoczenia. Chcę Cię zabrać daleko stąd. Tam, gdzie jest przestrzeń – niech wiatr rozwieje Twoje włosy, niech mnie otulą, chcę poczuć ich zapach, niezmącony ciężkim, papierosowym dymem. Wyglądałabyś tak pięknie.

Wtulam się mocniej w Ciebie, dobra jest taka muzyka, całuję ostrożnie delikatne załamanie szyi, jeszcze raz… zapominam gdzie jestem, cała wtulona w Ciebie, ukryta za czarną zasłoną Twoich włosów.


Coś mówisz i odsuwasz mnie od siebie. Wszystko wokół dudni. Nic nie słyszę, chcesz ze mną porozmawiać. Wychodzimy na małe, wewnętrzne podwóreczko. W uszach mam watę po zbyt głośnej muzyce, widzę Cię teraz na wygwieżdżonym niebie. Muszę spojrzeć trochę w górę,

żeby Cię zobaczyć.

Zasiadasz właśnie w Wielkim Wozie, gdy padają pytania, gdy tłumaczysz mi swoje wątpliwości i pytasz znowu – o co pytasz? Daję jakieś durne odpowiedzi i zadaję Ci jeszcze głupsze pytania. Co się ze mną dzieje? Brakuje mi najprostszych słów, wiem tylko, że tak bardzo chciałabym mieć Cię blisko. I mówię Ci o tym. Za wcześnie. Nie w tym momencie. Odlatują rajskie ptaki.

Potem jeszcze raz

Ale jeszcze jesteś. Nagle czuję Twój wilgotny język na wargach i wszystko obraca się niczym dziecinna karuzela – wolno, z doskonałym, pełnym zachwytem. Potem jeszcze raz. Chcę Cię zatrzymać trochę dłużej przy sobie, chcę dotknąć Twoich ust i zostać tak choć przez chwilę. Uciekasz, cofasz się przed moimi dłońmi, nie chcesz poddać się tak do końca.

– Chyba mnie masz – powiedziałaś wtedy. I to były najpiękniejsze słowa, jakie mogłaś mi podarować. Dałaś mi jeszcze jeden wolny taniec.


Taki prawdziwy. Z ramionami oplecionymi wokół mnie, aksamitnym dotykiem ucha i ciepłem oddechu na policzku. Zniknęłaś potem. Każdy kolejny piątek był rozczarowaniem. Pytałam ludzi – nikt o Tobie nie wie nic konkretnego. A może to ja nie umiem dobrze zapytać. Do licha z moją nieśmiałością! Nie powiedziałabyś tego o mnie, prawda?

Szukam Cię nadal. Mam dla Ciebie piękny kamień znad morza. Czarny jak Twoje włosy, błyszczący jak gwiazdy nad Twoją głową.
L-1101. Danuta – Kraków, Seksrety 11/1996

Komentarze