Seks w plenerze niespodziewanie.
Zerżnięta na masce samochodu.
Handluję autami. Ostatnio by nakręcić klientów, zorganizowałem pokaz najnowszych modeli. Impreza była zupełnie wyjątkowa, bo chciałem zawrzeć w niej elementy erotyczne. Jedna z moich pracownic, z którą jestem zaprzyjaźniony, miała się skąpo ubrać, położyć się na klapie silnika i przeciągnąć na niej jak kocica. Pokazywać majtki, dekolt itp. Tania bardzo się napaliła na taki występ.
No to zrobiliśmy próbę generalną. Ona była „aktorką”, a ja „reżyserem”. Gdy się pojawiła w przygotowanym dla nie stroju, to aż zadzwoniły mi jaja. No a jak usiadła na masce i się rozkraczyła, to myślałem już tylko o jednym – przelecieć ją jak najszybciej. Ona zaś rozłożyła nogi, tak że paseczek stringów wlazł jej do cipki, i zapytała:
– Może tak być?
– Zajebiście… – stęknąłem. W następnej chwili znalazłem się przy aucie i wcisnąłem twarz między uda Tanii. Początkowo lizałem ją poprzez materiał majtek, ale potem zdjąłem jej stringi i dobrałem się do jej soczystego owocu. Już po paru ruchach językiem szczelinka stała się gorąca i mokra. Tania tylko jęknęła z rozkoszy.
Później wyślizgnęła się spode mnie. Wyciągnęła z rozporka członek, wzięła go do ust, ssała, wodziła koniuszkiem języka wokół odsłoniętej żołądzi i na koniec zlizała pierwszą kropelkę spermy. A potem nastąpił finał! Zaczęliśmy się pruć na samochodzie. Tania leżała na plecach i obejmowała udami moje lędźwie. Ja zaś przytrzymywałem ją za cycki, miętosiłem je i stymulowałem palcami sutki.
Wpakowałem fiutka w cipkę i teraz posuwałem ją tak szybko, jak mogłem. Czułem coraz gwałtowniejsze zaciskanie się mięśni waginy na członku i wiedziałem, że zaraz będzie miała orgazm. W końcu nadszedł ostatni strzał. Wbiłem się w nią do dna i tam spuściłem całą masę spermy. • Robert (33) z Łodzi
Grzeszenie na łące ma swoje minusy…
Mariola i ja spędzaliśmy urlop w Beskidach. Zamieszkaliśmy w fajnym pensjonacie, gdzie korzystaliśmy z sauny i wanny z hydromasażem. Codziennie wędrowaliśmy po górkach, opalaliśmy się na łąkach itp. Także tego dnia chodziliśmy trochę, a po południu postanowiliśmy zrobić sobie przerwę w jakiejś szopie.
Gdy do niej weszliśmy, zobaczyliśmy całą masę siana. Zapach wysuszonej trawy podziałał na nas jak afrodyzjak. Oboje pomyśleliśmy o jednym – pieprzymy się! Po chwili tarzaliśmy się na miękkim sianie i rozpoczynaliśmy grę wstępną. Zaczęliśmy się całować, ja masowałem piersi Marioli i stopniowo dobierałem się do cipki. W końcu wsunąłem w nią dwa palce. Gdy poczułem wilgoć, moja panienka powiedziała:
– Włóż mi go wreszcie. W następnej sekundzie już byłem na niej i powoli wsuwałem członek w ciepłą dziurkę. Ależ to było przyjemne! Zaraz też zacząłem ostrzej rżnąć Mariolę, a ona zadarta do góry nogi i rozłożyła je jeszcze szerzej. Podsuwała się też pode mną, gdy ja wycofywałem się z niej, bym mógł ją spenetrować głębiej przy kolejnym ruchu. Seks w plenerze niespodziewanie.
Nagle zdrętwieliśmy. Dotarł do nas głos rozwydrzonych gówniarzy, a potem jakaś baba powiedziała: – Cudowne miejsce na piknik!
Oderwaliśmy się od siebie i szybko zaczęliśmy poprawiać ubranie. Przez szpary w deskach zobaczyliśmy wtaczającą się rodzinkę. Mama, tata, trójka dzieci, koce i kosz… Po chwili jakaś ciekawska gęba zaglądnęła do środka. Powiedzieliśmy bardzo chłodno „Dzień dobry”, a potem zwinęliśmy manatki i oddaliliśmy się z szopy. Dokończyliśmy numerek w pensjonacie. • Andrzej (29) z Ełku
Przez dziurkę od klucza, 6/2007.
Komentarze
Prześlij komentarz