Wibrator gdzie jest instrukcja obsługi?
Do mojej sypialni wtargnęła nuda.
W moje małżeńskie życie, a przede wszystkim do sypialni wtargnęły od jakiegoś czasu nuda, obcość i zniechęcenie. Coś było nie tak. Mąż po powrocie z pracy siadał przy biurku, ziewał, kładł się spać. Ja natomiast ani przez moment nie miałam ochoty, aby się do niego przytulić. I tak jakoś z dnia na dzień podzieliliśmy się pokojami, stając się „białym małżeństwem”. Po jakimś czasie sprawa zaczęła mnie niepokoić: czyżby między nami wszystko już wygasło? A może on ma kogoś i dlatego tak się zachowuje?

Oczami wyobraźni widziałam młodą siksę – one potrafią uwodzić starszych facetów. Przypomniały mi się życzenia, które składała mi ciotka, którą wszyscy w rodzinie „Oczami wyobraźni widziałam młodą siksę” traktowali z przymrużeniem oka: pamiętaj, jeśli wygonisz męża z sypialni, to z całą pewnością wyląduje on w sypialni innej.
Zaczęłam robić rewizję w kieszeniach męża, w jego papierach, teczkach. No i znalazłam: między papierami były „Twoje Weekendy”. Zgarnęłam je wszystkie i oddałam się lekturze. Ogarniało mnie coraz większe podniecenie. Czemu on mi nie powiedział, że czyta takie pisma? Doszkala, się by imponować innym? Na pewno! O, nawet niektóre fragmenty były pozaznaczane.
Co on czyta?
Nic nie powiedziałam o swoim odkryciu. Zaczęłam baczniej obserwować męża. Jak on odmłodniał ostatnio! A ja… siedzę w domu jak ten kopciuch, nigdzie nie wychodzę, sprzątam piorę… o nie! Koniec z tym. Odszukałam kostium kąpielowy i popędziłam na pływalnię. „Ręka powędrowała w stronę wilgotnego miejsca” Potem sauna, solarium i tak przez cały tydzień. W relacjach z mężem nic się nie zmieniło, ale pewnego wieczora…
Mąż już spał, a ja bezskutecznie próbowałam zasnąć w drugim pokoju. Wyciągnęłam z ukrycia ,,Twój Weekend” i zatopiłam się w lekturze. Moja szparka zaczęła wilgotnieć od przeżyć innych. Przez ciało przebiegały mi dreszcze, a ręka sama powędrowała do wilgotnego miejsca. Po-czułam ogromne podniecenie. Przypomniałam sobie, że kiedy używałam aparatu do masażu, jego bliskość bardzo mnie podniecała. Otworzyłam szafkę i wyciągnęłam aparat. Jego cichy dźwięk musiał obudzić męża. Stał cicho w drzwiach i obserwował moje poczynania. Ja miałam zamknięte oczy, więc go nie widziałam.

Co jest w cipce?
Nagle poczułam jak ogromny, ciepły przedmiot wślizguje się w moją rozgrzaną cipkę. Mąż skierował aparat w kierunku mojej łechtaczki i delikatnie ją nim dotykał, a ja wrzeszczałam wprost z rozkoszy. Osiągnęłam szczyt niemal błyskawicznie, po czym usłyszałam błogi okrzyk męża, który eksplodował we mnie z siłą moździerza. Odczekaliśmy chwilę i poszliśmy pod prysznic. Ja zaczęłam pieścić ustami jego dorodną klingę, a on zaczął szukać językiem moich najczulszych punktów.

Cały czas wyobrażałam go sobie z młodą, piękną dziewczyną i ta zazdrość dodawała mi werwy. Ona miała twarz dziewczyny z okładki „Twojego Weekendu”. Tej nocy wyrównaliśmy wiele rachunków, a każda następna noc była inna i każda równie gorąca. Już bez kompleksów, z lekko opalonym ciałem rozkładałam nogi jak najszerzej i poddawałam się rozkoszom, wciągając go jak nagłębiej do środka i zaciskając na nim moją różyczkę. Mój, tylko mój „Zaczęłam pieścić ustami jego dorodną klingę” – szeptałam, gdy dorodny fallus wyprawiał cuda w mojej cipce. Skąd on to wszystko umie? Dawniej tego nie było… Znów przed oczami stanęła mi dziewczyna z okładki i jeszcze bardziej podniecona ujmowałam jego pośladki. Chcę cię całego wciągnąć do środka, chcę żebyś wypełnił mnie całą – dyszałam. Zmienialiśmy pozycje na coraz bardziej wyszukane i po-zwalające na coraz głębszą penetrację mojego wilgotnego wnętrza.
Wibrator gdzie jest instrukcja obsługi?
Po tych ekscesach odłożyłam pisma tam, skąd je wzięłam. A gdy przechodziliśmy koło kiosku, nieśmiało zapytałam: ,,może kupilibyśmy „Twój Weekend”? Naprawdę? – ucieszył się mąż – a ja myślałem, że to cię oburza. Ten numer studiowaliśmy razem, a ja leciutko gładziłam męża, to znów strony pisma, które chyba uratowało moje małżeństwo. „Czemu się uśmiechasz” -spytał mąż. Człowiek nigdy nie wie, co może go uszczęśliwić – odparłam zagadkowo.
Nie miała inna baba kłopotów, zapragnęła sobie kupić wibrator.
Paczka była zgodnie z zapowiedzią w dyskretnym, nie rzucającym się w oczy opakowaniu. To miała być niespodzianka, więc w największej tajemnicy rozwijałam kolejne warstwy szarego papieru. W tekturowym pudełku “TO” grzechotało zabawnie. Śmiać mi się chciało, gdy pomyślałam o zawartości. Na efekt trzeba będzie poczekać do wieczora.
Ale jak “TO” uruchomić? Brakowało instrukcji obsługi. Pomimo zapowiedzi reklamowych, że “w zależności od potrzeby można zmieniać intensywność wibracji”, mój erotyczny rekwizyt leżał w kompletnym bezruchu na kuchennym stole. Jak to działa? No jasne! Przecież potrzebne są baterie! W zamówieniu nie były uwzględnione.
Czy było wam kiedyś głupio przy kupowaniu zwyczajnych baterii R 20? Zupełnie irracjonalne uczucie. Pan kioskarz był mną chyba zainteresowany, bo usiłował wyjaśnić mi zasadę plusa (wypukłość) i minusa (wgłębienie), ale mnie już wtedy wszystko się kojarzyło i uciekłam co sił w nogach. – Ale wie pani jak je wsadzić? – doleciało mnie jeszcze wołanie.
Mogłam albo ryknąć śmiechem, albo jak najszybciej ukryć się w domowym zaciszu, co też uczyniłam. Manipulacje przy kawałku plastikowej tulejki na niewiele się zdały. Widocznie to wszystko te bieguny. Przecież nie pójdę po sąsiada! W końcu coś warknęło i moja różowa niespodzianka zadrżała radośnie. Nie było już czasu na wypróbowanie skuteczności poszczególnych “biegów”, ponieważ w zamku zachrobotał klucz.
Wibrator gdzie jest instrukcja obsługi?
Wieczór zapowiadał się niezmiernie miło. Zwłaszcza jego zakończenie z przygotowanym tak pieczołowicie “gwoździem programu”. W odpowiednim momencie wyjęłam go z szufladki przy łóżku i zaczęłam manipulować (trudno o inne określenie tych skomplikowanych czynności).
Pierwsza reakcja na głuche buczenie pod kołdrą była zbliżona raczej do wybuchu paniki, niż rozkoszy. Moja druga połowa wyskoczyła z łóżka z przerażeniem w oczach, rozbijając po drodze porcelanowego słonia. – Coś ty znowu wymyśliła?! Chciałam zaprezentować moją świeżą zdobycz, ale nie było to takie proste.
W ogólnym zamieszaniu ten cudowny przedmiot wypadł mi z ręki i brzęczał teraz gdzieś pod łóżkiem jak rój rozwścieczonych os. Po paru przydługich chwilach udało mi się wydobyć ów charczący rekwizyt. Wywołał zainteresowanie. Ale jak tu wywołać romantyczny nastrój, gdy obie ręce zajęte są pokrętełkiem od stopni rozkoszy? Na skutek użycia była, owszem, eksplozja, ale nie erotyczna, lecz komiczna.
Widocznie zabrakło praktyki. Powróciłam więc do chałupniczej formy seksu. A baterie – niestety – spuściły się do wibratora i zablokowały nieodwracalne całe trójstopniowe dozowanie rozkoszy. Cóż, pan kioskarz miał rację, nie były chyba zbyt dobrej jakości. Może w nowym, świątecznym wydaniu katalogu wysyłkowego będą inne, zachęcające propozycje? Wibrator gdzie jest instrukcja obsługi?
Komentarze
Prześlij komentarz