Kosz czerwonych róż
Niewolnica mego męża – to ja nią byłam.
Zakochałam się w nim w chwili, w której go ujrzałam Kochałam go tak bardzo, że wyrzekłam się samej siebie. Nie pomogły prośby i tłumaczenia rodziców. Po dwóch miesiącach znajomości zostałam żoną trzydziestoletniego mężczyzny. Emanował męskością i siłą samca. Potrafił być słodki i twardy jak stal. Dla dziewiętnastolatki był księciem z bajki.
Po pierwszym spotkaniu przysłał mi kosz czerwonych róż. Na drugim całował moje dłonie i wyznawał miłość. Na trzecim spotkaniu oddałam mu swą niewinność. Pamiętam, że szłam do jego domu szczęśliwa i radosna. Arek przeniósł mnie przez próg własnego mieszkania jak pannę młodą. Posadził w fotelu, uklęknął i poprosił o rękę. Powiedziałam “tak”, a on porwał mnie w ramiona, tulił i całował.
Bliskość męskiego ciała oraz pocałunki pozbawiły mnie woli. Jego usta muskały moją szyję. Dłonie pracowały niestrudzenie, głaszcząc plecy, ramiona i pośladki. Ze zdziwieniem zobaczyłam, że leżę naga na kanapie, a Arek zdejmuje ubranie. Moment konsternacji szybko wypad widok nagiego mężczyzny. Był piękny, muskularny, pełen czaru i namiętności. Podszedł wolno, uśmiechając się, ręką zasłaniając swą męskość. Nachylił głowę i wpił się we mnie ustami. Igrał językiem, aż straciłam oddech. Schodził ustami od szyi do piersi, pępka i znów ruszał w górę. Przez moment trwał, ssąc moje sutki. Przytuliłam jego głowę, głaszcząc po policzku. Moja bezradność go rozbawiła, bo kazał mi tylko brać rozkosz i uczyć się.
Niewolnica mego męża – to ja nią byłam
Zsunął się między moje nogi, drażniąc palcami mój kwiat niewinności. Czułam wszechogarniające napięcie, sztywność mięśni i jakiś niepokój wewnątrz. Narastało we mnie przekonanie, że tę pustkę w mojej jamce należy wypełnić, bo oczekiwanie staje się torturą. Nagle usta mego kochanka zaczęły całować moje płatki, język wnikał w moją ciasną szparkę. Zaczęłam się prężyć, jęczeć i sapać. żar rozchodził się z mego środka, było mi duszno. i właśnie wtedy, gdy zabrakło mi powietrza, poczułam pchnięcie tak mocne, że z bólu krzyknęłam. Arek przycisnął mnie mocno, szepcąc do ucha miłosne wyznanie.

Trwaliśmy nieruchomo, aż wyrównał się mój oddech, aż wróciłam do świadomości i zrozumiałam co się stało. Teraz sama powoli ruszyłam biodrami, dając sygnał Arkowi, by już zaczął, drgnął, zaspokoił mą niecierpliwość. Jego sztywna męskość, ściśle wypełniająca mą muszelkę, wysunęła się kawałek. Ślizgając się, zaczęła wnikać szybciej, mocniej, głębiej. Dłonie Arka uniosły moje biodra, pomagając członkowi przy penetracji. Zaczęłam krzyczeć, nie mogąc znieść tego zawieszenia w próżni. Rosnąca wciąż namiętność przy następnym pchnięciu wybuchła szaloną mieszaniną jego i mego spełnienia. Drżało całe moje ciało, aż silne ramiona Arka utuliły mnie do snu.
Obudziłam się z przekonaniem, że zrobię wszystko, by ze mną został. Byłam głupia, młoda i naiwna. Beznadziejnie ufałam w swe szczęście i jego miłość.
W czasie wesela mój ukochany mąż wypił kilka kieliszków wódki za dużo. Patrzyłam zdziwiona na jego ordynarne zachowanie. Chciałam już jechać do letniego domku Arka, gdzie mieliśmy spędzić trzy dni przed podróżą poślubną. W drodze do domku mąż był dziwnie milczący i oschły. Kiedy dojechaliśmy na miejsce, Arek usiadł w fotelu i kazał mi się rozebrać. Zatrzymałam się zdezorientowana i zawstydzona. – Kochanie, nie bądź gąską, jesteś moją żoną – usłyszałam.
Rozbieranki
– Zdejmowałam powoli suknię ślubną. Policzki mi płonęły, kiedy zostałam tylko w bieliźnie, pończochach i welonie. Kiedy zdjęłam stanik, moje brodawki stały wyczekująco. Schyliłam się i niezgrabnie ściągnęłam majteczki. Arek patrzył na mnie z ironią. Wstał i popchnął mnie w kierunku lustra. Stanął za mymi plecami, gapiąc się na moje odbicie. Zawstydzona, zakryłam jedną ręką rozbudzone piersi, drugą owłosiony wzgórek. Arek roześmiał się głośno. Czułam od niego alkoholi bałam się jego reakcji, ponieważ zachowywał się inaczej niż zwykle. Odsunął moje dłonie i złapał za piersi. Ugniatał je, tarł tak mocno, że sprawiał mi ból. Chciałam to przerwać, ale sprawiłam tylko, że naparł na moje plecy i ręką złapał za krocze. Kiedy skończył wpychać mi palce w szparkę, prawie płakałam ze strachu i upokorzenia. Puścił mnie na chwilę, żeby się rozebrać. Stanął przede mną nagi z uniesionym, naprężonym członkiem. Kazał mi uklęknąć. Ze śmiechem wepchnął mi męskość w usta.
Nigdy tego nie robiłam. Zaczęło mnie mdlić, ale szarpnięcie za włosy szybko mnie otrzeźwiło. Pijany mąż unieruchomił moją głowę. Biodrami wykonywał tak mocne ruchy, że momentami zaczynałam się dusić. Kiedy skończył, sperma trysnęła na moją twarz. Uciekłam do łazienki. Miałam wrażenie, że cała jestem brudna. Wyszłam z łazienki owinięta szlafrokiem Arka. Bałam się, a on zadowolony leżał na łóżku.
Pierwsza lekcja
– Moja droga żono, od dziś zaczniemy się uczyć seksu – powiedział. – Teraz będzie pierwsza lekcja, chodź tu – poklepał miejsce koło siebie.
Zaczęłam płakać i prosić, by poczekał do ju-tra, kiedy będzie trzeźwy. Jednym szarpnięciem położył mnie koło siebie. Mówił, że jestem niegrzeczna i zostanę ukarana. Nie miałam pojęcia o czym mówi. W końcu drugi raz w swoim życiu byłam z mężczyzną. Pragnęłam kochać się z nim, ale tak jak za pierwszym razem. Leżałam wystraszona i zamyślona, kiedy spostrzegłam, że Arek chce związać mi ręce. Broniłam się, ale był silniejszy. Dopóki nie przywiązał moich rąk do łóżka, nie mogłam uwierzyć w to, co się dzieje. Zaskoczyła mnie jego brutalność. Klęczałam tyłem do męża, opierając się na związanych rękach. Arek głaskał moje pośladki, piersi. drażnił łechtaczkę. Mimo okoliczności pragnęłam go. Potrafił rozbudzić moje ciało. Szparka stała się wilgotna i zaczęła się prężyć w oczekiwaniu. Jego pieszczoty narastały tak długo, aż poczułam się pusta w środku, chciałam by mnie wypełnił.
Przez moment szukał czegoś w szufladzie komody. Kiedy ufnie czekałam, myśląc, że szukał zabezpieczenia, poczułam mocne uderzenie rzemieni na pośladkach. Uderzał raz za razem. Każdy nerw mego ciała drgał od bólu. Nie oszczędził moich pleców, ud, a nawet szparki. Krzyczałam, aż w końcu osunęłam się bezwładnie i leżałam skulona z bólu. Wtedy mąż położył mnie na brzuchu. Moje ciało było zmaltretowane, ale także podniecone. Kiedy rozum mówił nie. dziurka domagała się spełnienia. Wszedł we mnie gwałtownie. Nie kochał się ze mną, lecz brał jak dziwkę. Brzydziłam się samej siebie. bo każdy jego ruch sprawiał mi przyjemność. Wsadził mi palec w tylną dziurkę, co jeszcze spotęgowało moje podniecenie. Wiłam się, krzyczałam i sama już nie wiedziałam czego chcę. Raptem moim ciałem targnął spazm. Skurcze jamki wyrzucały ze mnie jego nasienie. Długo leżałam, litując się nad sobą. Byłam niewolnicą własnego męża. Wiedziałam. że nie potrafię od niego odejść.
Miłość czy choroba
Przez cały ten czas żyłam z dnia na dzień. Raz uwielbiana, raz karana. Perwersje Arka nie znały granic. Nie umiałam żyć z nim, ani bez niego. Moja chora miłość czyniła mnie bezsilną. Każdy dotyk czy spojrzenie męża wyzwalało emocje mego ciała. Był mi potrzebny jak powietrze, a działał jak narkotyk. Budził we mnie strach i podniecenie. Nieraz dzwonił do mnie z pracy z poleceniem, bym czekała na niego naga.
Pamiętam jak stałam w holu oparta o ścianę, a Arek wbiegał po schodach z ogromnym bukietem kwiatów. Nie wręczał ich, tylko obsypywał nimi moje ciało. Później kochaliśmy się do utraty tchu na dywanie. Jęczałam z rozkoszy, kiedy namiętność męża doprowadzała mnie na szczyt.
Niewolnica mego męża – to ja nią byłam
Bywały dni, kiedy przed wyjściem do pracy wyciągał mnie z łóżka i nagą przypinał do futryny drzwi. Po powrocie do domu bił mnie rózgą, a ja, płacząc, przepraszałam za wszystko, co sobie wymyślił. Bywał okrutny, ale potrafił doprowadzić moje ciało do białej gorączki. To nie była miłość, lecz choroba.
Próbowałam uciekać do rodziców, ale zawsze wracałam. Nie umiałam mu odmówić, kiedy przepraszał, przyrzekał poprawę i błagał o wybaczenie na kolanach. Stałam się nerwowa, pobudliwa i zastraszona. Unikałam znajomych, chcąc ukryć prawdę o naszym małżeństwie. Nosiłam długie rękawy i spódnice, by zakryć ślady po razach, jakie dostawałam. Niewolnica mego męża – to ja nią byłam
Rzadko wychodziliśmy z domu. Bywaliśmy tylko na spotkaniach, w których Arek musiał uczestniczyć z racji zajmowanego stanowiska. Nigdy mi nie mówił, kiedy wróci i gdzie był. Słyszałam od znajomych, że mnie zdradza, ale bałam się spytać jaka jest prawda.
Już pakowałam walizki
Pewnego dnia zostaliśmy zaproszeni przez szefa Arka. Miałam dobry humor i wspaniale się bawiłam. Po kolejnym tańcu nigdzie nie mogłam znaleźć męża. Idąc do łazienki usłyszałam jego śmiech w sąsiednim pokoju. Podeszłam do drzwi, otworzyłam je i stanęłam oniemiała. Na biurku leżała naga kobieta, a mój mąż stał obok z opuszczonymi spodniami. Kobieta trzymała w ustach jego członek. On pieścił jej duże piersi. Do dzisiaj pamiętam grymas rozkoszy na jego twarzy i rozmazaną pomadkę wokół jej ust. Ogarnęły mnie mdłości i biegiem uciekłam do łazienki, gdzie znalazł mnie pan Rafał. Długo płakałam, przytulona do jego piersi. Później, już spokojniejszą, odwiózł mnie do domu. Niewolnica mego męża – to ja nią byłam.
Gdzieś po dwóch godzinach wrócił Arek. Kiedy stanął w drzwiach, ja pakowałam walizki. Uklęknął, objął rękoma moje biodra, a głowę złożył na łonie.
– Kochanie, przebacz mi. Zniosę każdą karę, tylko nie odchodź – prosił. Gdzieś tam głęboko tkwił we mnie ból, z którym nie umiałam sobie poradzić. W piersiach narastał szloch, a łzy płynęły strumieniem. Arek trzymał mnie w swoich ramionach i scałowywał łzy. Po długiej chwili posadził jak lalkę w fotelu, przyniósł rózgę i włożył w moją dłoń.
Niewolnica mego męża – to ja nią byłam
– Ukarz mnie tak, jak ja to robiłem – powiedział. Pierwszy raz stał pokorny i to mnie zaskoczyło. Dalej byłam w szoku, a zdrada męża paliła żywym ogniem. Patrzyłam jak się rozbiera. Zdjął krawat, garnitur, koszulę i slipy. Był taki piękny i męski. Stał i czekał na moją reakcję. Kiedy nawet nie drgnęłam, wziął mnie za rękę i podprowadził do drzwi. Podniósł ręce i kazał się przypiąć do zaczepów na futrynie – tych samych, na których tyle razy wisiałam. Odruchowo, zupełnie nie myśląc, zrobiłam co chciał. Spojrzałam już przytomniej w jego twarz. Zobaczyłam, że jest pewien mojej słabości. Dalej drwił sobie ze mnie. Przez cały rok traktował mnie podle, a teraz, kiedy mój świat się zawalił, śmiał się z tego. Był przekonany, że nie dotknę go nawet palcem.
I wtedy coś we mnie pękło. Gdzieś w tym tunelu bez końca zobaczyłam światełko. Jakaś siła kazała mi podnieść rękę. Za ból, za poniżenie, za mą miłość i poświęcenie. Za dziewczynkę, którą byłam, dopóki nie pozbawił mnie złudzeń. Jeszcze raz spojrzałam w twarz Arka i z całej siły uderzyłam. Jego męskość zakołysała się, kiedy sprężył ciało z bólu. Na twarzy widziałam zdziwienie i zainteresowanie. Zagryzł wargi i słowem się nie odezwał. Zdjęłam wieczorową suknię, żeby nie krępowała mi ruchów. Stanęłam za nim i powiedziałam dokładnie to, co zawsze słyszałam od męża:
Niewolnica mego męża – to ja nią byłam.
– Kochanie, byłeś niegrzeczny. Muszę cię ukarać. Przejechałam dłonią po masywnych poślad-kach, złapałam za członka. Przez moment go ściskałam, tak jak Arek ściskał moje piersi, aż usłyszałam syknięcie. Teraz się bał, a we mnie rosła złość. I kiedy zamiast żalu poczułam nienawiść – znów uderzyłam. A potem uderzałam miarowo. To w plecy, to w pośladki i uda. Raz za razem opuszczałam rękę z rózgą, odciskając ślady na jego ciele. Przy każdym uderzeniu przypominałam sobie co czułam na jego miejscu: upokorzenie. bezsilność, gorycz, strach, wściekłość na niego i na siebie, ponieważ przez swą miłość nie umiałam się bronić.
Kiedy przestałam, byłam zmęczona, a mąż słaniał się na nogach. Patrzyłam na jego obolałe ciało. Później podeszłam, odpięłam jego ręce i wyszłam do łazienki. Dopiero patrząc w lustro uświadomiłam sobie, że przez cały czas byłam w samej bieliźnie. Nie mogłam uwierzyć, że byłam zdolna do takiej potworności. Już żałowałam swego okrucieństwa, kiedy w drzwiach łazienki stanął mąż. Miał bardzo poważną minę. Powoli zbliżył się do mnie i powiedział: – Pozwól mi się kochać.
Niewolnica mego męża – to ja nią byłam
Wziął mnie na ręce i zaniósł do sypialni. Delikatnie położył na łóżku. Zauważyłam, że ma wzwód. Ciągle przyglądał mi się, całując dłonie. Później zaczął pieścić każdy skrawek mego ciała ustami i językiem. Powoli odzyskiwałam równowagę. Arek szeptał mi do ucha, że jestem piękna, że zawsze będzie mnie kochał, że nigdy już nie zrobi nic, co mogłoby mnie zranić. Nie wierzyłam mu, ale poddałam się jego magii. Czułam pieszczotę jego ust, muśnięcia języka i dotyk palców. Był delikatny, ciepły, kojący. Rozbudził moje zmysły. Prężyłam się cała. chcąc uciec od jego pieszczot. W końcu zaczęłam oddawać pocałunki, wtuliłam się w niego cała. Drżałam, aż doszłam do momentu, kiedy nie mogąc znieść tej rozkoszy. prosiłam, by mnie wziął. Żeby wypełnił tę pustkę w mojej muszelce, by stłumił me zagubienie i osamotnienie. Silne, raptowne pchnięcie wyrwało krzyk z moich ust.
Wbiłam paznokcie w jego ciało, nie panując nad reakcjami. Arek dalej był powolny i opanowany. Z rozmysłem podążał palcami po moim kwiatuszku. Cali lepiliśmy się od potu i już nie wiedziałam, gdzie kończy się moje ciało, a zaczyna jego. Staliśmy się jednością. Jego członek dawał mi nowe życie. Razem podążaliśmy na sam szczyt, nie czując upływu czasu. Wygrywając rytm w moim wnętrzu, błądził rękoma po moich piersiach, ssał sutki, całował i gryzł moje usta. Trwaliśmy w uniesieniu. porwani tym wirem, złączeni, jakby nic poza nami się nie liczyło. Unosiłam biodra, żeby dotarł jeszcze głębiej, trzymając się kurczowo jego ramion. I nagle stanął, nie ruszał się. Otworzyłam oczy i zobaczyłam na twarzy Arka całą gamę uczuć. Widziałam, jak walczy ze sobą. Nareszcie zrozumiał, że taką rozkosz i zespolenie można osiągnąć tylko, gdy się kocha. Prawdziwe szczęście czuje się, dając miłość drugiemu. Uśmiechnął się do mnie i z dziką namiętnością doprowadził nas do spełnienia.
Po pięciu latach
Czas płynął, a ja dalej byłam zakochana. Arek dotrzymał swego przyrzeczenia. Byłam kochana i szanowana. Nasza miłość zaowocowała małą, śliczną córeczką. Obdarzaliśmy się nawzajem czułością, uśmiechem i radością. Byliśmy wciąż spragnieni swoich ciał, nienasyceni i namiętni. Kochaliśmy się w dzień i w nocy. Potrafiliśmy się pieścić w samochodzie jak para nastolatków. Zgorszyliśmy starszą panią, kiedy nagle otworzyły się drzwi windy. Pieściliśmy się w parku i w kinie. Każdy ze znajomych, pamiętając pierwszy rok naszego małżeństwa, był zaskoczony trwającym szczęściem. I gdyby ktokolwiek mnie spytał, czy warto poświęcić noc poślubną i cały rok z życia, odpowiem “tak”. Warto dla następnych wspaniałych lat. Bo nic nie zastąpi tego uczucia, jakiego doświadczasz z ukochanym człowiekiem. Kiedy jesteście całkowicie zespoleni jednoczesnym spełnieniem ciał i dusz, jakby świat na zewnątrz przestał istnieć. JOANNA W. Niewolnica mego męża – to ja nią byłam.
Komentarze
Prześlij komentarz