Zapukasz do drzwi, a ja będę czekała

Zapukasz do drzwi, a ja będę czekała. Godzinami czekałam na ciebie z nosem przyklejonym do szyby i widziałam. jak wracasz pod ręką z jakimś dupkiem.
Tego wieczoru wypiłyśmy morze alkoholu. Chociaż impreza była naprawdę fantastyczna, to jednak obie marzyłyśmy, żeby goście wreszcie wynieśli się. Miałyśmy wielką ochotę na pogaduchy – przynajmniej ja tak myślałam. 

 



Dochodziła pierwsza w nocy. Wcześniej uzgodniłyśmy, że będę u ciebie nocować. Zrzuciłam sweter i zostałam tylko w podkoszulku. Wtedy po raz pierwszy zauważyłam, że patrzysz na mnie jakoś tak dziwnie.

Zrobiłaś wreszcie kawę i usiadłaś w sąsiednim fotelu, tuż koło mnie. Paplałam chyba dużo i bez sensu. Przyglądałaś mi się w milczeniu. Stopniowo czułam się coraz bardziej zakłopotana tym twoim nagłym i niezrozumiałym dla mnie milczeniem… Paplałam więc dwa razy więcej, żeby zagłuszyć w sobie rodzący się niepokój.

W pewnym momencie sięgnęłaś do barku po butelkę czerwonego szampana, zapaliłaś świece i powiedziałaś jakby nigdy nic:

 



Zapukasz do drzwi

– Tyle lat czekałam na kogoś takiego jak ty… Zamarłam. Szybko jednak przetłumaczyłam sobie, że chciałaś w ten sposób jedynie podkreślić, że pomimo przepaści dzielących nas lat, jestem ci bardzo bliska. Trochę mnie to uspokoiło, ale nadal czułam, że święci się coś, czego bardzo się boję. Musiałaś zauważyć mój lęk, bo nagle zaczęłaś opowiadać jakąś bardzo długą historię. Lubiłam wsłuchiwać się w twój miękki, ciepły głos, tak samo jak lubiłam wtulać się w twój dopiero co zdjęty szlafrok. Był wspaniały: ogromny, puchaty. różowy. Wtulając się w niego, miałam wrażenie, że wchłaniam ciepło twojego ciała. Aż w końcu uświadomiłam sobie, że twój szlafrok wywołuje u mnie jakieś niezdrowe instynkty i przestałam to robić.

Rozmawiałyśmy. Zagadałaś mnie i zapomniałam o lęku, niepokoju i palących się nastrojowo świecach. Rozluźniłam się. Temat rozmowy niepostrzeżenie zahaczył o sprawy seksu. Lubiłam opowiadać ci o moich pierwszych doświadczeniach z Michałem, radzić się ciebie. Przecież nie mogłam nawet marzyć o tego typu rozmowach z moimi wiecznie zapijaczonymi rodzicami. Od nich mogłam tylko uciekać. I uciekałam do ciebie: odrabiałam tu lekcje, czekał na mnie talerz ciepłej zupy. Przez długie lata byłaś jedyną osobą, która troszczyła się o mnie, interesowała się moją nauką i wbijała mi do głowy, że muszę dobrze się uczyć, żeby zostać kimś. 

 



Pytania bez sensu

Niepostrzeżenie atmosfera zaczęła się zagęszczać. Znów stałaś się milcząca i tak bardzo dziwnie patrzyłaś na mnie. Nigdy potem i nigdy przedtem nikt z taką intensywnością nie patrzył mi w oczy. Potem powoli i zdecydowanie pochyliłaś się nade mną. “Boże, jeśli natychmiast czegoś nie zrobię, ona mnie pocałuje!” – pomyślałam przerażona. Sama zaś myśl o całowaniu się z kobietą sprawiła, że nerwowym, histerycznym śmiechem parsknęłam ci prosto w twarz. Cofnęłaś się gwałtownie, popatrzyłaś na mnie z jeszcze większą uwagą, a potem rozścieliłaś mi łóżko i poczłapałaś do swojego pokoju, zostawiając mnie samą z całą masą niepokoju.

Następne dni, Aniu, były piekłem. Ideał sięgnął bruku. Zrozumiałam, kim naprawdę jesteś. Nie umiałam tego zaakceptować – pomimo usilnej pracy nad sobą. “Dlaczego właśnie ty?” – zastanawiałam się. “Dlaczego kobieta – tak atrakcyjna, o pięknym, brzoskwiniowym ciele, o ślicznych piersiach, o kształtach, których ja – długi, chudy, bezkształtny patyk – na próżno ci zazdrościłam – dlaczego taka kobieta jest lesbijką?” – pytałam siebie bez sensu. Zrozumiałam też, dlaczego z taką beztroską – graniczącą z okrucieństwem – traktowałaś wszystkich swoich potencjalnych adoratorów. Denerwowała mnie twoja beztroska, ale jeszcze bardziej nie lubiłam, gdy ulegałaś i chodziłaś na imprezy, a ja godzinami czekałam na ciebie z nosem przylepionym do szyby i widziałam, jak wracasz pod rękę z jakimś dupkiem.

 



Pewnej nocy

Postanowiłam w końcu zagryźć zęby, przełamać wstręt i… przespać się z tobą. Pewnej nocy po prostu weszłam do twojego łóżka. Jakież było moje zdziwienie, a potem wściekłość, gdy bezceremonialnie mnie odtrąciłaś! Ta sytuacja powtarzała się jeszcze kilkakrotnie i zawsze, niestety, odnosiłam porażki. Od tamtego czasu minęło strasznie dużo lat. Jestem dzisiaj prawie w tym wieku w jakim ty byłaś wtedy. Mam najcudowniejszego męża na świecie który zrekompensował mi całą tragedię mojego dzieciństwa, dwóch wspaniałych, dużych już synków. A jednak to ty, Aniu, jesteś najważniejszą osobą w moim życiu. W miarę upływu lat pragnę cię coraz bardziej…

Wierzę, że pewnego wieczoru cichutko zapukasz do moich drzwi. Będę sama. Odchylę je, a wtedy ty, patrząc mi w oczy – równie intensywnie jak wtedy – delikatnie wyłuskasz mnie z podomki. Stanę przed tobą bezwstydnie naga i bezwstydnie spragniona twojego dotyku. Zagłębisz się w moich ciepłych wargach, zapłoniesz mocnym, czerwonym płomieniem wokół mnie. Otoczysz mnie sobą, przepleciesz, a kiedy już czekanie na spełnienie stanie się bólem, tym najcudowniejszym bólem rozkoszy – odnajdę twoją wilgotną, naprężoną norkę, wzwiedzioną w rytm moich ruchów i oszalałym z tęsknoty językiem wkreślę się w ciebie słowami: “Tyle lat czekałam na kogoś takiego jak ty…” Tylko czy kiedykolwiek jeszcze mi zaufasz? MARTA KOT. Zapukasz do drzwi. Seksrety 3/1997.

Komentarze