Pokój przesłuchań specjalność tego domu. Tego rodzaju ofert w „Seksretach” jest niewiele. „Atrakcyjna maso, oddana niewolnica, lubiąca ostry seks, penetrację dłonią, 29-letnia brunetka… pozna itd…”
Nie mogłem czekać. Napisałem. Odczekałem dwa tygodnie i… otrzymałem niezwykle obiecującą odpowiedź. Kiedy w swoim pierwszym liście napisała wręcz, że nie interesuje jej seks S-M pozorowany, a rozkosz uzyskuje wyłącznie poprzez ból, czułem podświadomie, że… jest już moja. Tak. To była dziewczyna, na którą czekałem od zawsze. Chciałem mieć ją od zaraz. Ale też chciałem o niej wiedzieć jak najwięcej.
I Dlatego rozpoczęliśmy błyskawiczną niemal – jak na ten rodzaj kontaktów – wymianę korespondencji, w ciągu tygodnia nawet po dwa listy. Kiedy więc po blisko dwóch miesiącach jechałem do niej po raz pierwszy, wiedziałem o niej wszystko, włącznie z rozkładem mieszkania i usytuowaniem „specjalnego gabinetu”, z elementami wyposażenia.
Wolno stojący dom parterowy, z garażem, a jakże… Gdy nacisnąłem klamkę, wszedłem do długiego, lekko oświetlonego przedpokoju, na którego końcu znajdowały się drzwi małego saloniku. Tam miała na mnie czekać. Kilka metrów dzielących mnie od tego pokoju pokonywałem chyba całą minutę, rozmyślając, czy przywita mnie tak, jak poleciłem, delektując się dodatkowo chwilą i tym, co mnie czeka…
Pokój przesłuchań specjalność tego domu
Uchyliłem drzwi saloniku i stanąłem na moment w bezruchu, chcąc w jednej chwili zaobserwować możliwie najwięcej. W pokoju panował lekki półmrok, ale miejsce na samym środku oświetlone było szczególnie mocno światłem od góry, niczym stół na sali operacyjnej. A widok był cudowny. Monika klęczała w pozycji tyłem do mnie, mocno wypięta, z przecudownie wypiętymi pośladkami, oparta na łokciach. Długie, czarne włosy zakrywały całą niemal twarz. A gdy, podszedłem z boku, zobaczyłem zwisające „pi teczki”, którymi chwaliła się w listach, zapewniając mnie, że… pod tym względem na pewno się nie zawiodę.
Na stojącym z boku fotelu leżał – zgodnie z poleceniem – pejcz, a na małym stoliku – kieliszek koniaku. Zgadzał się również kolor majtek, które Monika miała mieć na sobie na „chwilę otwarcia”.
Chwilo trwaj. Jak najdłużej, w nieskończoność. Delektowałem się przeżywaniem swoich doznań, ogromną satysfakcją, którą może ze zrozumieć tylko ktoś taki jak ja. o podobnych zainteresowaniach seksualnych. Od razu wychyliłem całą zawartość kieliszka, a następnie wziąłem do ręki pejcz, bawiąc się nim, głaszcząc delikatnie skórę pleców. pośladków i ud… Przede mną klęczała dziewczyna, której jeszcze nie znałem i która nie znała jeszcze mnie. Między innymi właśnie dlatego było to tak fantastyczne doznanie.
I w pewnej chwili uderzyłem z całej siły, raz i drugi, najpierw w plecy, potem w pośladki. Głośne plaśnięcie pejcza o skórę zmieszało się z jednoczesnym krzykiem Moniki. Ale czy to był krzyk? To był krótki, przeraźliwy wrzask. A kiedy ból rozszedł się po ciele, podszedłem do niej, uklęknąłem za nią i… ucałowałem mocne, wyraźne pręgi na jej ciele. Podniosłem ją z klęczek i dopiero wtedy spojrzeliśmy po raz pierwszy na siebie.
Zdjęcia w listach
Przyznam, że nie doznałem ani zawodu, ani nadmiernych doznań estetycznych. Kilkanaście zdjęć Moniki, jakie mi przysłała w listach, oddały w rzeczywistości jej wygląd. Była ładną, apetyczną dziewczyną. W listach zapewniała mnie w sposób przekonujący o swoim całkowitym poddaniu i gorącym pragnieniu zostania moją niewolnicą.
Oczekiwałem teraz sposobu i formy, w jakiej złoży przede mną swoje ślubowanie. Jego treść ułożyła sama, natomiast ja wspaniałomyślnie je zaakceptowałem.
Kiedy więc stała przez krótką chwilkę z opuszczoną głową, uklękła w pewnej chwili przede mną i pięknie, powoli wyrecytowała znaną mi przecież od dawna formułkę: „Ja, twoja niewolnica, przyrzekam Ci, Panie mój, być Ci wierną i oddaną służebnicą, wypełniać Twoje rozkazy bez najmniejszego sprzeciwu, a za każde uchybienie z mojej strony przyjąć z należną godnością karę, jaką mi wyznaczysz. Przyrzekam”. To ostatnie słowo, na które położyła szczególny akcent, mocno podbudowało moją wiarę w posiadanie niewolnicy z prawdziwego zdarzenia, o jakiej marzyłem od zawsze.
Pokój przesłuchań specjalność tego domu
Kiedy wstała z klęczek, zapytała mnie, czy może mi pokazać „gabinet”, który odtąd będzie w mojej wyłącznej dyspozycji. Wyszliśmy więc z pokoju, a Monika po-prowadziła mnie schodami do piwnicy. Drzwi, przed którymi zatrzymaliśmy się, jako jedyne miały obicie ze skóry i nietrudno było się domyśleć, że jest to właśnie od tej chwili ten „mój pokój”.
Panował tu lekki półmrok, ale w pewnej chwili Monika nacisnęła włącznik i zrobiło się bardzo przeraźliwie jasno, niczym w… pokoju przesłuchań. Panie mój pozwól, że opuszczę Cię na chwilę, przyniosę coś do picia. I myślę że zrobiła tak, jak postąpiłaby każda dobra gospodyni, dając mi możliwość spokojnego obejrzenia całego wnętrza.
A daję słowo, że było co oglądać. Salonik miał ok. 18-20 metrów kwadratowych. Jedna ściana to same lustra do wysokości ok. 2 metrów. Na ścianie do niej przyległej przymocowany był „krzyż męczarni”, który można było opuszczać w górę i w dół. Były do niego zamocowane kajdanki, uchwyty, różne zaciskacze. Na ścianie naprzeciwko luster znajdowały się najróżniejsze pejcze, szpicruty, bicze. Przy ostatniej ścianie stała gablota z mnóstwem rekwizytów. Różnej wielkości wibratory, kondomy zwykłe L.. niezwykłe. Po-czułem się jak w sex shopie. Na samym środku stał fotel, przypominający fotel ginekologiczny. W swoich listach Monika Lubiła oglądać się podawała mi nawet ceny niektórych elementów wyposażenia tego gabinetu, od czego włos jeżył mi się na głowie, zważywszy moją nauczycielską kieszeń.
Służbowy strój
Po kilku minutach zjawiła się Monika, niosąc na tacy kawę, jakieś ciasteczka i alkohol. Ubrana była w strój, który był jej „strojem służbowym” – czerwone majtki, pończochy i biustonosz. Nalała do kieliszka koniak, a sama uklękła przede mną ze słowami: Panie mój, jestem do Twojej dyspozycji, co mi rozkażesz?
„
Hamowane od kilkudziesięciu minut podniecenie, jakiemu poddawała mnie I cała ta sytuacja, pękło niemal w jednej chwili. Nie mogłem już dłużej walczyć z sobą. – Na fotel – wyrzuciłem z siebie – tyłem do mnie…
Podeszła do fotela, którego konstrukcja pozwalała zająć pozycję odwrotną niż w tradycyjnym badaniu ginekologicznym. Ręce wyciągnęła do przodu w taki sposób, że bez trudu spiąłem je kajdankami. Nogi były od razu unieruchomione, co zapewniały specjalne obręcze w momencie wejścia na fotel. Podszedłem do niej i odpiąłem z tyłu zameczek na plecach, co spowodowało, że biustonosz bez ramiączek sam opadł na podłogę. Opuściłem jej również pończochy poniżej kolan, pozostawiając majtki. Taki miałem kaprys.
Nalałem sobie jeszcze jednego kielicha i podszedłem do ściany, wybierając jeden z wiszących tam pejczów. Słyszałem coraz głośniejszy oddech Moniki. Ścisnąłem mocno pejcz, zacząłem tańczyć nim po ciele Moniki. Rozpoczął się wspaniały koncert na świst pejcza, głośne plaśnięcia o skórę i… krzyk, i wrzask… świst, krzyk…
Gdy po kilku chwilach jasne dotąd ciało Moniki przybrało właściwy, zaczerwieniony pręgami kolor, zrobiłem krótką przerwę na kolejnego drinka i zmianę pejcza na „rzemienną miotełkę”. Zerwałem z jej pośladków majtki, które jakoś zaczęły mi przeszkadzać. Pojękiwania i odgłosy, jakie wydawała z siebie Monika, świadczyły, że jest „na dobrej drodze“, a kiedy sprawdziłem jej „wnętrze”, uzyskałem potwierdzenie moich przypuszczeń.
Wiedziałem, że teraz małe „przetrzepanie” miotełką dla utrzymania poziomu podniecenia jest bardzo potrzebne. Ale przecież jestem jeszcze ja, nie liczy się tylko Monika.
Wzrost napięcia
Kilka kolejnych minut przyniosło i jej, i j mnie taki wzrost napięcia erotycznego, że dalsze jego utrzymywanie w takim stanie groziło niekontrolowanym wybuchem, eksplozją… Rozpoczął się na nowo taniec pejcza, tym razem nieco krótszy, ale bardziej soczysty. Wiedziałem, że do „tańca” pozostały mi jedynie pośladki, dzięki którym najlepiej i najpełniej odbiera ból. „Końcówka” masowania pejczem jej pośladków, na którym nie zostało już ani centymetra kwadratowego bieli, przyniosła oczekiwany efekt. Jej krzyk stał się inny, jakby ociężały. To nie był krzyk z bólu, to było wycie rozkoszy.
A zatem doczekałem się. Chciałem się przekonać, czy Monika rzeczywiście – o czym pisała – potrafi przeżywać orgazm wyłącznie poprzez odpowiednie, umiejętne lanie, niekoniecznie poprzez normalny stosunek. Z tą przeogromną satysfakcją odrzuciłem w pewnej chwili pejcz. Łapiąc ją za długie włosy, podnosząc jej głowę wysoko do tyłu i wszedłem w nią, jeszcze drżącą, drgającą spazmami rozkoszy… Czy ona w ogóle zauważyła ten moment?
Ta cisza, która potem nastąpiła, cisza dotąd zgłodniałych, ale nagle nakarmionych ciał i dusz, pozwoliła nam na poznanie się wreszcie. Bo kiedy odwiązałem moją Monikę z trzymających ją kajdanek, natychmiast weszła z wielką naturalnością w swoją rolę niewolnicy. Przez ponad dwie godziny opowiadała mi o swoim niebywale bogatym życiu, o tym, w jaki sposób przekonała się sama, że jedynie poprzez ból doznawać może rozkoszy seksualnych.
Lubi się przeglądać w lustrze
Kiedy ochłonęły nasze ciała i krew na nowo zaczęła burzyć się w nas, kazałem jej, już całkiem nago, zająć pozycję „normalną” na fotelu. Tym razem wiązanie jej, unieruchamianie, przeprowadzałem bardziej spokojnie, nie aż tak do granic podniecony. To również miało swój urok. Takie bezbronne ciało wywołuje u mnie zawsze dreszczyk rozkoszy. Wewnętrzna strona jej ud była prawie nietknięta poprzednim laniem, chciałem więc teraz „zabarwić” na czerwono ich biel. Przymocowałem jej głowę w taki sposób, że była mocno odchylona do tyłu, a opaska na jej czole nie pozwalała na najdrobniejszy nawet ruch do przodu.
Zdjąłem ze ściany kolejną, nieco krótszą „miotełkę”, z rzemykami zakończonymi supełkami i… stanąłem naprzeciwko jej rozłożonych ud, zaczynając najpierw lekko, potem coraz mocniej obsypywać razami jej nogi, uda, brzuch i piersi. Gdy Monika osiągnęła swój pierwszy stopień podniecenia seksualnego, a jej ciało nabrało właściwych kolorów, trzymając w dalszym ciągu miotłę w dłoni, zacząłem pracować nad jej sutkami.
W moich dotychczasowych doświadczeniach męsko-damskich sutki były tym wspaniałym fragmentem kobiecego ciała, z którym obchodzić musiałem się raczej delikatnie. W przypadku Moniki było coś niesłychanego, nie miałem w tym względzie żadnych ograniczeń. Pozwalałem więc sobie na ich solidne ugniatanie, wykręcanie. „Pracowałem” w pocie czoła, jedną ręką okładając „miotełką” brzuch i cudowne piąteczki, a drugą ściskając sutki i wykręcając co sił w palcach. Monika swoimi co-raz intensywniejszymi krzykami wykazywała dochodzenie do ,stanu wrzenia”. Odrzuciłem miotłę, zabierając się dodatkowo za jej łechtaczkę, na której miała założony kolczyk. Obie moje ręce dawały z siebie wszystko, a niewolnica – na ile pozwalały jej więzy – rzucała swoim ciałem na wszystkie strony.
Wyżyny podniecenia
I wtedy przyszła kolej na „akt ostatni”. Usiadłem na niej okrakiem, palcami obu rąk przytrzymałem jej obie powieki i.. trysnąłem jak tylko mogłem precyzyjnie – spermą w oczy. Przeżywając ogromne podniecenie, czekałem przez chwilkę na jej chrapliwy odgłos, zamieranie wrzasku, świadczącego o wzniesieniu się na wyżyny podniecenia. Puściłem jej powieki. Przyglądałem się jej z wielką satysfakcją. Po paru chwilach zapanowała cisza, w której słychać było jedynie nasze, coraz bardziej zwalniane oddechy. Kiedy po kilkunastu minutach odwiązałem Monikę, pomogłem jej zejść z fotela. Podeszliśmy razem do lustra. Bardzo lubiła oglądać się po każdej takiej „ucieleśnionej rozmowie”. Obracała się na wszystkie strony… A potem zarzuciła mi ręce na szyję i wyszeptała: – Dziękuję Ci, Panie mój. Jesteś w tym doskonały.
To była dla mnie najwspanialsza nagroda. Moje wizyty u Moniki powtarzały się w miarę regularnie. Każde spotkanie było inne, każde stanowiło – dla nas obojga – nowe doświadczenie.
POLHEN
PS. A swoją drogą, dziękując Monice tą drogą za swój anons w „Seksretach” (bo gdyby nie on, nigdy nie przeżyłbym tak wspaniałych chwil), pytam Panie maso: gdzie jesteście? Czy to tylko brak odwagi, czy zwykłe lenistwo? Czy może Monika okazała się jedyną błyszczącą „gwiazdą” S-M? (Gdańsk), L3-1. Lubi się przeglądać w lustrze. Seksrety 3/1999
Komentarze
Prześlij komentarz