Centrum Mentalnej Stymulacji Seksualnej

Centrum Mentalnej Stymulacji Seksualnej. Zebra była równie monumentalna i rozkraczona jak Pałac Kultury i Nauki im. Józefa Stalina. Zresztą pracowała w jego cieniu przez kilkadziesiąt lat i być może dlatego trochę się do siebie upodobnili. On był pieszczotliwie nazywany wysuszonym kutasem Lenina, tradycyjnie wiecznie młodym i nieustająco stojącym, a ona stała się filarem warszawskiego kurwiświatka. Zofia Szulce zwana w branży – Zebrą już jako łysocipia małolatka ujawniła dar wizjonerski, gdy uświadomiła sobie w rodzinnym Ełku nie zrobi kariery. Uciekła i trafiła do Warszawy. Niczego nie umiała, jak również nie miała gdzie spać, ani co jeść.

 



Załapała się do dworcowego burdelu na Dworcu Głównym, gdzie jako nieskażona kapitalizmem wiejska siła narodu dawała z przodu, od tyłu względnie doustnie aktywistom ZMS i komsomołu. Kto jej nie zerżnął lub komu nie obciągnęła, tego na wołowej skórze się nie spisze. Jej klientami byli późniejsi dygnitarze partyjni i rządowi. Dawała im wytrwałe na zapleczu przechowalni bagażu, łapiąc przy okazji wszystkie france jakie wymyśliła złośliwa natura. Po kolejnym syfilisie made in ZSRR straciła zdolności prokreacyjne. Nie przejęła się tym, gdyż mnożenie się nie leżało w jej praktycznej naturze. Dzięki temu nie traciła czasu na cyrk z kondonami, a poza tym, usługa „bez” była droższa.

Pod latarnią jest ciemno

Po zamknięciu Dworca, już jako stukilogramowa dama-smok, przeniosła się na ulicę Poznańską w pobliże Hotelu Polonia. Stała tam wytrwale na rogu w z koleżankami z branży, holując podpitych klientów do klitki w podwórku pełniącej kiedyś rolę stróżówki. Stało tam tylko metalowe łóżko, z materacem pamiętającym czasy sanacji oraz lepiąca się z brudu lampa. Nie zawsze się paliła, zresztą, po co. Zebra konsekwentnie walczyła z alfonsami i obniżającymi stawki małolatkami. Szansa na podreperowanie wiecznie kulawego budżetu pojawiła się w czasie stanu wojennego, gdy dzięki poparciu generalskiego klienta otrzymała kartę prawa pobytu na ulicy po godzinie policyjnej. Podobne uprawnienia miały dwie jej koleżanki: „Połówa”, której niezadowolony z zarobku alfons wyrwał połowę włosów i „Benzyniara” obsługującą kierowców czekających w kolejce przy stacji benzynowej. 

 



 

Mordercza praca – miewały do 50 klientów na dobę – była zabójcza. Koleżanki nie wytrzymały tempa, wytarły się, jak w półświatku określa się seksualny złom i znikły w jakimś zapitym niebycie. Ale Zebra, gdy uświadomiła sobie prozaiczną prawdę, że jej wdzięki są atrakcyjne jedynie dla konsumentów denaturatu, poszła na kurs medycyny niekonwencjonalnej. Tam przeczytała książkę biograficzną o filarze Towarzystwa Teozoficznego Helenie Bławatskiej. Dostrzegła podobieństwo między legendarną ezoteryczką a sobą, po czym doznała objawienia, umożliwiającego jej podjęcie pracy w nowo-starej branży.

Założyła unikalną uczelnię: Centrum Mentalnej Stymulacji Seksualnej. Placówka była nielegalna, gdyż Zebra nigdy nie płaciła podatków i nie widziała podstaw, aby wygłupiać się na starość. Początkowo wynajmowała w martwym sezonie pensjonat nad Zalewem Zegrzyńskim, gdzie prowadziła kursy ezoterycznego doskonalenia seksualnego. Szybko dorobiła się własnego ośrodka, gdzie mogła jednorazowo prowadzić zajęcia z sześćdziesięcioma adeptami. Tygodniowy kurs kosztował około 10 000 zł., za co poza mieszkaniem, wódą, wyżywieniem i nauką adepci otrzymywali jedwabny strój przypominający luźne kimono. Panie miały biały, a panowie czarny. Nie nosiło się bielizny, aby nie tracić ani chwili cennego czasu na jej zdejmowanie.



Pomruki i modlitwy

Zajęcia rozpoczynały się w od wymruczenia modlitwy tantrycznej skuteczniejszej od wszystkich Viagr razem wziętych i obejrzenia filmu szkoleniowego. Po dyskusji połączonej z konsumpcją nalewki pojawiały się gwiazdy agencji towarzyskich prezentując w ostrym live show wybrane z filmu sekwencje, które następnie były powtarzane przez podekscytowanych słuchaczy. W przypadku niedyspozycji panów, na plan wkraczała mistrzyni Zebra, której potencjałowi seksualnemu, pomijając już doświadczenie, nikt się nie oparł.

Po kursie wręczano dyplom Wyższego Duchowo-Seksualnego Wtajemniczenia. Ale dokument nie uprawniał nawet do założenia agencji towarzyskiej, co chyba nikomu nie było potrzebne. Zainteresowanie placówką było ogromne, a zapisy prowadzono z półrocznym wyprzedzeniem. Zebra ma teraz około 70 lat. Jest w świetnej formie seksualnej i tryska pomysłami. Ma nową pasję. Chce na bazie komercyjnej erotyki stworzyć filary religii XXI w. Nie po to, aby na tym zarobić, ale żeby znaleźć się w encyklopedii. Pomysł jest odrobinę zwariowany, ale w naszej nawiedzonej rzeczywistości zupełnie realny. Bezawiusz TrIsmegistos. Peep Show 06/2005

Komentarze