Zimowe święta w letnim domku, prośba propozycja.

Zimowe święta w letnim domku, prośba czy propozycja. Musisz to wypić. Chyba, że chcesz, żebym Cię rozgrzał inaczej

Przycisnął pedał gazu, po chwili jednak zwolnił. Na tej bocznej drodze łatwo jest wylecieć z trasy. To idiotyczne spędzać zimowe święta w letnim domku, nawet jeżeli wcześniej wyposażył go w gazowe ogrzewanie i uszczelnił okna. Ale ostatni pomysł matki wyprowadził go ostatecznie z równowagi. Łączenie interesów przez małżeństwo – czyste średniowiecze. I to z kim?! Z Mariolą! Przecież ta królowa dyskotek nadaje się do wszystkiego, tylko nie do roli żony. Pogodzić ich! Świetne. Mieli romans pięć lat temu. Teraz się matce przypomniało. 

 



Był tak wściekły, że o mało co nie przeoczył stojącego na poboczu samochodu. W tym miejscu znaczyło to tylko jedno – awaria. A tego wieczoru wręcz tragedia. Zatrzymał rozpędzony samochód i cofnął go na tylnym biegu prawie dwieście metrów. Ze złością szarpnął drzwi i podszedł do stojącego wozu. Siedząca w nim kobieta opierała głowę o kierownicę. Gwałtownie otworzył drzwiczki.

Zimowe święta w letnim domku, prośba propozycja.

– Jeżeli pani nie chce tu zostać, proszę zabrać swoje rzeczy i pójść ze mną. Mój akumulator nie wytrzyma powrotu do Nowego Targu. Może pani spędzić następne kilka dni w gościnnym pokoju mojego domu lub zostać tutaj. Czekam.

Odwrócił się na pięcie, przeszedł te kilka metrów zlodowaciałym brzegiem drogi i usiadł za kierownicą. We wstecznym lusterku widział jak kobieta unosi głowę, powoli wysiada z samochodu i ciągnąc za sobą torbę, podchodzi do jego wozu. Poczekał, aż wsiądzie i ostro ruszył. Kwadrans jazdy minął w zupełnym milczeniu. Zaparkował na podjeździe i zaczął zbierać swoje rzeczy. Nawet nie patrzył, czy idzie za nim. Był wściekły. Był wściekły na matkę. Na idiotyczną sytuację. Na zimowe święta w letnim domku. I na tę głupią babę, która się wzięła nie wiadomo skąd. 

 



Ogień w kominku

Wewnątrz było lodowato. Chwilę trwało włączenie grzejników, rozpalenie ognia w kominku i nastawienie czajnika. Dopiero teraz rozładował samochód. Całe szczęście, że zabrał ze sobą prostownik. Gwizdek czajnika rozdarł ciszę i to uprzytomniło mu, że nie jest sam. Podszedł z dwoma parującymi kubkami do siedzącej na góralskiej ławie kobiety. Zdziwił się, gdy spod okrywającego głowę moherowego szala spojrzały na niego szarobłękitne oczy.

Zsunęła szal i jasne włosy o rzadko spotykanym odcieniu jesiennych liści rozsypały się wokół twarzy. Pomimo jasnych włosów i niebieskich oczu nie miała w sobie nic z anioła. Przede wszystkim była zmęczona i zziębnięta. W milczeniu przysunął fotel do kominka i posadził ją tam prawie siłą. 

 



Było jej coraz cieplej i powoli dochodziła do siebie. Nie bardzo wiedziała, gdzie jest. Rozejrzała się po nieznanym wnętrzu. Jasne sosnowe drzewo, szary len i baranica. Trochę oryginalnych, starych sprzętów o motywach podhalańskich. Plecione chodniki. I ciepło. Wreszcie trochę cieplej. Sztywnymi ciągle palcami rozpięła futrzaną kurtkę.

– Wypij to! – Podniosła oczy na wysoką męską sylwetkę. Zmarszczyła brwi. Na pewno nigdy nie spotkała tego barczystego człowieka o piwnych oczach i kasztanowatych włosach. Lekko skrzywione. asymetryczne wargi nadawały mu nieco demoniczny wygląd.

Gorący napój czeka

– Co to jest? – zapytała, wyciągając rękę po kubek.

– Herbata z rumem. – Nie piję alkoholu. 

 



– Teraz dla ciebie to nie alkohol, tylko lekarstwo. Musisz się rozgrzać, dziewczyno. Chyba, że chcesz, żebym cię rozgrzał inaczej. – To prośba czy propozycja?

– To rozkaz. – Wcisnął jej kubek do ręki. – A reszta… może okrzyk rozpaczy.

Zbyt była otępiała, by zareagować celną ripostą. Podniosła kubek i piła powoli wzmocnioną herbatę, wpatrując się w migocące na kominku płomienie. W ciepłym wnętrzu rozmowa z nieznajomym stawała się coraz ciekawsza. Dobrze było wyrzucić z siebie pretensje do świata i rodziny. Dobrze było słyszeć, że inni mają podobne problemy. Trzymała w dłoni trzeci już chyba kubek herbaty z rumem i lekko szumiało jej w głowie.

– Więc uciekasz przed małżeństwem. – Spojrzała na ściągnięte łuki ciemnych brwi.

– To najgłupsza na świecie instytucja. Ty też przed nią uciekasz. – Nie uciekam. Asekuruję się. Nie chcę ulec presji. Szukam…

Intratna propozycja

– Czego? Intratnej propozycji? Rodzinnej akceptacji? Masz przecież pracę. – Tak. I samotność. I świadomość, że mój czas mija. – Są jeszcze mężczyźni, których interesujesz.

– Rzeczywiście. Dwie kategorie mężczyzn. Ci,którzy chcą moich pieniędzy. I ci, którzy chcą mnie, żeby mieć te pieniądze. Innych nie spotykam.

 



W instynktownym odruchu położył ręce na delikatnych dłoniach. Jej skóra była ciepła i gładka. Szaroniebieskie oczy lśniły srebrem. Przesunął dłonie w górę po miękkim swetrze. Powoli pochyliła się ku niemu. Usta spotkały się w badawczym dotknięciu. Jej wargi były miękkie i wilgotne. Z ironią pomyślał, że oto przyklęka u stóp kobiety. Zacisnął dłonie na jej ramionach, przesunął je wyżej, na barki, by przyciągnąć ją bliżej. Kiedy dotknął językiem pełnych ust, bez zdziwienia zauważył, że są rozchylone wyczekująco. Dotykał końcem języka warg, a potem zębów, badał przyjazne wnętrze, tuląc ją do siebie coraz mocniej. 

 

Ręce i dłonie

Poczuł miękkie dłonie, zaciskające się na jego karku. Wsunął ręce pod miękki, wełniany sweter. Zdziwił się, czując pod dłońmi talię tak wąską, że mógłby ją objąć palcami. Przesunął ręce wyżej, dotykając szorstkiej koronki stanika, wyczuwając nabrzmiałe sutki. Nie przerywając głębokiego pocałunku dotykał twardniejących piersi, poczuł jak zapięcie biustonosza ustąpiło samo. Niecierpliwym ruchem zsunął jej przez głowę sweter i stanik, odrywając się od wilgotnych ust tylko na moment. Niemal w tej samej chwili poczuł, jak drobne palce szarpią guziki jego flanelowej koszuli.

Narzuta z owczego futra spoczęła przy kominku, by mieli dość miejsca na bliższy jeszcze kontakt. Przesunął usta na nagie piersi, zacisnął wargi na naprężonym sutku. Zdławiony jęk, który usłyszał w odpowiedzi, sprowokował go jeszcze bardziej. Spodnie z wełnianej flaneli były miękkie w dotyku, a zapięcie ustąpiło niemal natychmiast. Wsunął dłoń pod koronkę, dotknął nagiego ciała, które rozchylało się w wilgotnym oczekiwaniu na jego dotyk. Odnalazł palcami stęskniony jego pieszczot punkt, gładził go i przyciskał, przenosząc jednocześnie dłoń niżej, ku oczekującemu wnętrzu. Czuł jak jej ciało pręży się pod dotykiem jego dłoni, wtula się w niego coraz mocniej i nagle z westchnieniem ulgi zamiera w jego objęciach. Z zadowoleniem mieszało się poczucie zawodu, że to już, że tak szybko. 

 



Zimowe święta w letnim domku, prośba propozycja.

Nagle jej drobne, szczupłe dłonie podjęły własną inicjatywę. Czuł jak delikatne palce pozbywają się jego spodni, gładzą kolana i uda. Dotknięcie miękkich dłoni ulżyło napięciu wyprężonego penisa i… zaczęło wzmagać napięcie. Końcami palców muskała skórę penisa, przesuwała po nim zamkniętą dłonią. Odrzucił głowę do tyłu, by zaczerpnąć powietrza, ponieważ zaczęło mu brakować tchu. Przez moment widział nad sobą nagie uda, brzuch i kępkę złocistych włosów, ale znów zafascynował go widok napiętych piersi z ciemnoczekoladowymi sutkami. Klęczała nad nim, lekko odchylona do tyłu, opierając ręce na jego udach. Nie mógł czekać dłużej. Sięgnął dłońmi w dół ciała i naprowadził jej biodra na wyprężonego oczekiwaniem penisa, wzdychając z ulgą, gdy objęło go miękkie, wilgotne wnętrze.

Przesunął lewą rękę w górę, by dotykać kuszącego atłasu napiętych piersi; prawą zacisnął na jej biodrze by odnaleźć i utrzymać wspólny rytm. Podniecał go widok rozchylonych warg, odchylonej w tył głowy, naprężonych, drobnych piersi, kołyszących się rytmicznie. Sięgnął ustami do naprężonych sutek, ale wzmagający się rytm zjednoczonych ciał i falowanie prężnego biustu było zbyt zniewalające. Oparł głowę o podłogę i patrzył na kremowo połyskującą skórę, na ciemne znamię niemal na środku rowka dzielącego piersi. Napięcie wzmagało się coraz bardziej i z zadowoleniem poczuł, niemal poza swoim ciałem. nagły wybuch, który najpierw wyprężył ją, a potem sprawił, że miękko osunęła się na jego tors.

Przytul mnie mocno


Nacisnął ramiona, przytulając ją do siebie mocno, bardzo mocno. Nadal trwali w połączeniu, kiedy przekręcił się na bok, opierając ciężar ciała na rękach i układając ją pod sobą. Miała przymknięte oczy i jeszcze oddychała nierówno, zdecydowanym ruchem wsunął się w nią mocno, czując, że wypełnia ją znowu. Otworzyła szeroko oczy, które stały się niemal srebrnoszafirowe. Przesunął ustami po smukłej szyi, gładkiej skórze dekoltu, zacisnął zęby na sutku. Z zadowoleniem patrzył w pociemniałe źrenice. Oparł dłonie na futrze ponad jej ramionami i wycofał się prawie do końca, by uderzyć raz jeszcze. 

 



Zimowe święta w letnim domku, prośba propozycja.

Jej ciało wygięło się w łuk, a z przymkniętych ust wydarł się zduszony jęk. Wyciągnęła ręce nad głową. Podciągnął prawą ręką jej kolano w górę, a następnie, gdy odzyskał równowagę – drugie. Uderzył mocno, do samego końca. Leżała pod nim otwarta, wyczekująca, prężyła się pod mocnymi uderzeniami, dyszała głęboko. Jej dłonie zaciskały się na długich kosmykach futra, jakby nie miała siły, by unieść ręce i objąć go tak, jakby chciała. Nagłe odprężenie zdziwiło go swoją siłą. Poczuł się zmęczony i senny. Przyciągnął ją do siebie i zamknął w ramionach. czując, jak odpływa w sen, wtulony w jej miękkie. drobne ciało.

Zimowe święta w letnim domku ANNA KALIŃSKA. Seksrety 3/1997

Komentarze