Bardziej domowo mniej filmowo uwiedź go



Bardziej domowo mniej filmowo , czyli jak ma wyglądać randka.

  • Maryna, chodź na siano.
  • – Nie pójdę, bo będziesz mnie kutasił.
  • – Nie będę. No chodźże…
  • – A nie, bo ci nie wierzę. Przysięgnij!
  • – Przysięgam, jak ciebie kocham, że nie będę kutasił.
  • – To po co będę szła?!

Pewien Amerykanin, Joe, dentysta z Nowe-go Jorku, podczas pobytu w Polsce pytał mnie o radę: „What to do after »Hallo«”… to znaczy dosłownie „co robić po »dzień dobry«”, żeby kobieta zgodziła się umówić na randkę.

– Po czym poznajesz, że kobieta nie chce się z tobą umówić – zapytałam.

– Po tym, że kiedy zaczepiam kobiety, żeby poznać się i umówić, one zwykle ode mnie ucieka-ą.

– Fakt, że kobieta ucieka – zaczęłam się wymądrzać – nie musi oznaczać, że nie chce się z tobą spotkać. Ona może chcieć, żebyś ją gonił…



Bardziej domowo mniej filmowo uwiedź go

– To znaczy – stwierdził zdumiony Joe, patrząc na swoje niezbyt młode nogi – że na następny bal dla samotnych powinienem wziąć ze sobą rower, żeby mieć większe szanse?

– Weź lasso – zażartowałam.

Ale bez żartów: taka jest prawda wynikająca z historii pewnej pary opisanej w majowych „Seksretach”. Dla przypomnienia: Ewa i Alfred kochali się korespondencyjnie i platonicznie, ale kiedy spotkali się, nie doszło między nimi do pełnego zbliżenia seksualnego, gdyż według słów Alfreda „penis nie był gotowy, nie wiadomo czemu”. Problemy seksualne Alfreda i Ewy spotkały się z żywym zainteresowaniem Czytelników, o czym świadczą poniższe listy. W odpowiedzi na nie Ewa jest tak wymowna, że dalsze moje komentarze w tej sprawie są zbyteczne.

Miluta

Kiedy przeczytałam „Dialog” zatytułowany „Wesela nie będzie”, to aż coś się we mnie poruszyło, głęboko w samym środku, bo to było tak bardzo podobne do mojego poznania z kimś, z kim zresztą jestem do dziś. Też przyjechałam z innego miasta, też znaliśmy się przedtem bardzo krótko, tez jestem wyjątkowo seksowna, z tak zwaną klasą i mam kłopoty z opędzeniem się od łapek naszych panów. I on też był nieśmiały, bardzo wrażliwy, inny niż ja, ale tak już chyba jest, że przeciwieństwa się przyciągają. I tak samo zaniedbane wydało mi się jego kawalerskie mieszkanie, tak samo położyliśmy się najpierw w osobnych pokojach, to ja pierwsza po niego poszłam i razem położyliśmy się w moim łóżku, też mnie pieścił i też czułam, że sprawdza swoją męskość i też oczywiście nic z tego wtedy nie wyszło. Wiedziałam, że był potwornie spięty i mnie tez było nieswojo.

 



Wakacje nad Morzem

Ale coś jednak nas do siebie ciągnęło, choć jeszcze parę razy przeżyliśmy podobne sytuacje. Zdecydowałam się mimo wszystko razem z nim wyjechać na wakacje nad morze. Drugiej nocy (pierwszej wykończeni podróżą spaliśmy jak aniołki) ni stąd ni zowąd zaczął się ze mną kochać i robiliśmy to aż trzy razy. Ale to i tak jeszcze nie było to. Powoli, bardzo powoli uczyliśmy się siebie, oswajaliśmy się, razem pod prysznicem, razem na plaży, zaczęliśmy rozmawiać o naszych intymnościach i po prostu zrozumiałam jak bardzo jest wrażliwy, wstydliwy wręcz, a także obciążony złymi doświadczeniami z przeszłości (brak ojca, matka dewotka i seks jako grzech, a seksowne dziewczyny to wulgarne dziwki) i że zawsze musiał tłumić swoje uczucia.

Dopiero kilka dni potem odważyłam się przejąć inicjatywę i wtedy po raz pierwszy kochaliśmy się świadomi naszych ciał, rozmawiający. To było trudne, ale wierzcie mi – „opłaciło się”. Mirek okazał się właśnie takim, jakim to ja go widziałam, mam wielką satysfakcję, że to dzięki mnie się wyzwolił (bez cudzysłowu). Jeszcze na tych samych wakacjach kochał mnie niespodziewanie, w bardzo zaskakujących sytuacjach i robił to cudownie, nauczył się realizować swoje ukryte marzenia, dzięki mnie.



Bardziej domowo mniej filmowo uwiedź go

Myślę, że tacy wrażliwi ludzie są najlepszymi kochankami, ale najlepszy nie znaczy najłatwiejszy. Może zanim pójdziecie do fachowca, po prostu odłóżcie seks na bok, a jak spotkacie się kolejny raz, to spożytkujcie tę okazję na wzajemne oswojenie się. Nie stwarzajcie atmosfery, w której ona, a przede wszystkim on będzie myślał tylko o tym, czy będzie miał erekcję i że ona cały czas tylko na to czeka i o tym myśli.

Dla takich ludzi to gwarancja porażki. Każdy indywidualny przypadek jest inny, ale jeśli wolno mi po babsku Ewie coś doradzić, to podejdź do tego bardziej na luzie, pomyśl, że jak wyjdzie – to dobrze, a jak nie – to miło sobie pogadamy, zrobimy coś razem, porozmawiamy, także o seksie, pozwierzamy się trochę o przeszłości i wybacz, ale trochę mniej „czekaj na dalszy rozwój wypadków” i uwiedź go bardziej domowo, mniej filmowo bo to chyba go onieśmiela na początku. I jestem przekonana, że nie pożałujesz.

Supermeni są wszędzie

Miałam przedtem wielu szybkich „supermenów”, ale ten delikatny inteligencik i trochę nerwus w dżinsach bije ich na głowę w życiu codzienym, a w łóżku to w ogóle nie ma porównania. I choć trzeba uważać, żeby go nie speszyć, a w życiu to ja na pewno jestem bardziej przedsiębiorcza (byczyca), to jednak jego wrażliwość (ryba) jest dla mnie czymś, bez czego dzisiaj (jesteśmy ze sobą 3 lata) nie wyobrażam sobie życia i dzięki czemu nigdy nie jestem samotna. Wszystkiego najlepszego dla redakcji i sukcesów w walce o lepszą miłość nad Wisłą.

Milena

 




Droga Mileno! Czytam kopię Twojego listu i postanawiam wziąć z Ciebie przykład. Brać inicjatywę w swoje ręce i być z tego powodu zadowoloną – to coś, czego nigdy w seksie nie potrafiłam. Kiedy dotykałam męskiego członka, nigdy nie wiedziałam, czy robię to dobrze i nie odczuwałam przy tym żadnej przyjemności, a raczej czułam się skrępowana. Kiedy brałam członek do ust – a zdarzyło mi się to kilka razy w życiu – po paru ruchach czułam odruch wymiotny. Z mężem robiliśmy „to” zwykle po ciemku, bez żadnych rozmów. Czasem tylko w dzień lub na łonie natury, ale wtedy tym bardziej nie rozmawialiśmy. Mąż mnie zdobywał, posiadał, kierował całą akcją. Ja mogłam się tylko bronić, kiedy miałam dość. Albo uciekać. Gdy czasem dochodziło do seksu na łonie natury, wyobrażałam sobie, że jestem sarną, wilczycą lub zwykłą psią suczką – samicą, która wabiąc, jednocześnie ucieka.

 



Wspólna kąpiel

Chyba nie jestem, Mileno, tak seksowna jak Ty, żeby bez skrępowania kąpać się razem z mężczyzną pod prysznicem. Bardzo staram się ukrywać mankamenty swojej urody, odpowiednio się ubierając, czesząc, malując – i raczej w tym tkwi sekret mojego powodzenia.

Co do Alfreda, jak dotychczas nie doszło między nami do stosunku. Niedługo po naszym spotkaniu, opisanym w majowych „Seksretach”, Alfred dostał wizę do kraju, skąd listy „idą” dwa tygodnie. Ma tam krewnych, którzy go zaprosili (on ma mnóstwo krewnych, którzy w różny sposób mu pomagają). Wróci we wrześniu i wtedy się spotkamy. Nie podjęliśmy jeszcze żadnych decyzji co do naszej wspólnej przyszłości. Wiem, że zależą one głównie ode mnie. Postaram się być bardziej cierpliwą i wyrozumiałą dla nas obojga. Dziękuję Ci za wsparcie. Jeszcze do Ciebie napiszę (za pośrednictwem miłych „Seksretów”, chyba że podasz adres) Ewa. Bardziej domowo mniej filmowo uwiedź go.

Komentarze