Przyszedłem naprawić telewizor. To nie była ta, ukochana, pożądana jak nikt na świecie. Wczesnym rankiem pojawił się w nieznanym mieście, na nieznanym osiedlu. Z trudem wśród bliźniaczych bloków znalazł właściwy. Wjechał windą na siódme piętro. Był umówiony z pewną panią, zajmującą niekrępujące lokum z niekrępującym mężem, będącym akurat na delegacji dalekosiężnej. Kochał szaleńczą, niezdrową miłością pewną nastolatkę, co w jego pięćdziesiącioletnim oddychaniu powietrzem tego najlepszego ze światów nie wróżyło niczego dobrego. Szalona, zachłanna miłość w tym wieku tworzy bardzo niebezpieczny konglomerat. Zlepek miłości, nienawiści i obrzydzenia do własnego ciała, obwisłego zwiotczałymi mięśniami.
Drzwi wybranki naprzeciw windy. Dal umówiony znak. Otworzyła natychmiast. Czekała na to coś, bez czego -jak sama w listach pisała – nie może żyć, no a mąż ze słabym zdrowiem… Szalał za Magdą, a tutaj znalazł się po to, by dać szalonej mężatce to, czego oczekiwała, jednocześnie wyzwalając ciężar, który nie dawał spokoju, nabrzmiałymi jądrami trąc uda.
Przyszedłem naprawić telewizor hasło tajemnicze
Podał hasło: “Przyszedłem naprawić telewizor”. Szybko zamknęła za nim drzwi. Położył torbę na podłodze. Zrzucił obuwie. Zaprosiła do pokoju.
Usiedli na tapczanie. Rozmowa nie kleiła się. Widzieli się pierwszy raz w życiu. Zaczął opowiadać o sobie. Kim jest, gdzie mieszka, czym się zajmuje.
Ubrana była w krótką, rozpinaną podomkę. Odchylił śmiało poły. Pocałował przez majtki krocze, a później delikatnie przejechał palcami wzdłuż całej tej szparki, co to na wsi starzy żartują, że to zabliźniona rana po uderzeniu siekierką.
No co? Chciałoby się?
Przytaknął. – Idź do łazienki, umyj się! Puścił wodę. Niezgrabnymi, trochę zmarzniętymi palcami zaczął myć członka. Staranniej pod napletkiem.
Na pierwszy rzut oka spokojna i urocza, ale wiesz przecież, że jednocześnie bardzo, ale to bardzo niegrzeczna. Jej strój stanowi połączenie niewinnej bieli z kratą, elegancki ale ociekający erotyzmem. → paczaj tera
Wrócił do pokoju. Leżała półnaga. Piersi czterdziestolatki sterczały całkiem miło, celując dwiema wieżyczkami w tarczę jasnego sufitu. Zdjął spodnie, a jej to małe coś, co nosiła na podbrzuszu, ściągnął szarpnięciem kciuka. Zaczął lizać całkiem zgrabną jak na dojrzałą mężatkę szparę.Językiem szorstkim przeciągał raz po raz od odbytu po włosy wzgórka. Nie jęknęła nawet. Przymknęła oczy.
Pierwszy raz spotykał kobietę prawie niewrażliwą na pieszczoty hrabiny Clitoris. Chciała mieć całego, grubego kutasa mocno wbitego w owłosione podbrzusze.
Pieścił długo. Początkowo erekcja zanikła. Myślał ciągle o tamtej cudownej Magdzie, pięknej, młodej, która w półśnie onanizowała go, czyniąc najszczęśliwszym człowiekiem świata.
Pani Zachciewajska położyła się w końcu na nim, bawiąc ręką zwiotczałego penisa. Kobiety nienawidzą zwisającego kutasa, więc zaczęło się narzekanie.
– Chyba nic z tego nie będzie! A mówią, że stary kogut jest dobry. Boże, jakiś ty chudy! Jaką chudą masz pupę!
Indorek ma czerwony grzebień
Miętosiła. Krytykowała nieustannie, aż wreszcie indorek, który zaczął podnosić czerwony grzebień, całkiem się zniechęcił i skonał, chowając dziób wśród otaczających go krzewinek. Podniecona strasznie, chciała go mieć. – Spróbuj po palcu! Miękki nie chciał wejść w bramę pochwy. – Gdzie się najbardziej pocisz? Nie zrozumiał.
– No, gdzie się pocisz, jak się zdenerwujesz lub się boisz? – Pod pachami. Palce jak szpony zaczęły ściągać krople potu kapiące z włosów pachwin. Wąchała palce, a później tą jego słownością zaczęła nacierać sobie brzuch i pizdusię.
Szalała! Nic nie pomagało. To nie była ta, Magda moja ukochana, pożądana jak nikt na świecie. Magda, której pupa, uda czy majtki rzucone niedbale do pojemnika z praniem doprowadzały do obłędu. Wywoływały erekcję i konieczne, kilkakrotne onanizowanie w nocy. Duszę, jeżeli jeszcze takową miał, oddałby za pozwolenie wylizania szpareczki. A gdyby dala mu to, co ma najlepszego, mógłby jak w opowiadaniu Czechowa o biednym urzędniku położyć się później na tapczanie i… umrzeć.
Koniec imprezy
Dama zerwała się wściekłaa. Usiadła, szukając stanika, kazała mu się ubierać, ze wstrętem spoglądając na tego chudego niedojdę. Wciągnęła swoje małżeńskie anty sex majty. Ubierał się szybko, nie patrząc na nią. Zarzucił torbę “telemechanika” na ramię. Otworzyła drzwi. Nie czekał na windę. Biegły słowa obraźliwe, jemu obojętne.
– Wynoś się, stary dziadu, do kruchty modlić się! Słowa niespełnionych pragnień. Nie dbał o to. Chciał tylko zabić pamięć o tamtej. Zrozumiał jedno. Nie zapomni Magdy nigdy. Do końca życia będzie umysłowym i fizycznym impotentem. Kutas nie stanie do żadnej innej. Nawet do pięknych dziewcząt z nocnych klubów. Magda, która jest blisko, dla której byś zabijał i kradł. A która nigdy nie będzie twoją. Patrzyłeś jak piękniała i dorastała. Weźmie ją pierwszy lepszy młody samiec. Odkryją pożądanie swojego gatunku. A ty stary? No cóż! Do kruchty! Magda. Miłość szalona, beznadziejna. Więc żegnaj, Mała! Dziękuję za okruchy, któreś mi poświęciła. Czas na mnie. ANDRZEJ SULIGA. Przyszedłem naprawić telewizor, Seksrety 3/1997.
Komentarze
Prześlij komentarz