Historia pewnego anonsu matrymonialnego.
Maria W. (nazwisko i adres znane redakcji), autorka zwykłego seksretowego anonsu, jest mieszkanką Śląska, matką trzech córek, pracującą na odpowiedzialnym stanowisku, bez studiów magisterskich, zarabiającą ok. 1000 zł miesięcznie, mieszkającą obecnie w dość wy-godnym mieszkaniu z najmłodszą córką.
Propozycję udzielenia wywiadu ”Seksretom” przyjmuje chętnie. Podczas rozmowy sprawia wrażenie osoby pogodnej, zadowolonej z życia, ciekawej świata i ludzi. W chwili pisania anonsu (trzy lata temu) była osobą rozwiedzioną, mieszkającą wspólnie z dziećmi i byłym mężem. Od ok. roku były mąż nie żyje, zginął w wypadku. Przyczyną rozwodu, a także śmierci – zdaniem Marii – było nadużywanie alkoholu.
– Jak brzmiał Twój anons?
– “Niebrzydka, niewysoka 40-latka, stanu wolnego. o wszechstronnych zainteresowaniach, pozna kulturalnego pana bez nałogów…”
– I co dalej?
– Otrzymałam ponad 50 listów, z nich wybrałam 30 panów, z którymi się spotkałam. Wszystko to działo się w ciągu jednego roku i skończyło się. Żadna znajomość nie przetrwała.
– Dlaczego?
– Z różnych powodów nie wyszło. Po pierwsze, panowie pragnęli startu bez problemów, bez zobowiązań, bali się odpowiedzialności, że będą musieli łożyć na utrzymanie moich córek. Przez to byłam dla nich mniej atrakcyjna na dłuższą metę. Chcieli ze mną seksu, owszem, ale moje córki ich przerażały.
Po drugie, ja, wiedząc, że muszę wychować córki, nie spieszyłam się ani do łóżka, ani żeby na siłę kogoś zatrzymać. Mężczyzna nie może mi dać szczęścia tylko dlatego, że ze mną będzie. Owszem, może mi wypełnić pustkę w chwilach samotności, ale nie jest mi niezbędny, bo mam swoje przyjaźnie, pracę, dzieci i nie czuję się nieszczęśliwą i na tyle samotną. żeby koniecznie kogoś mieć.
Kolejne przyczyny to brak lokum, duże odległości i niedogodności z tym związane. Więc w efekcie mimo tylu spotkań znajomości umierały zanim się rozwinęły. Poważna trudność w kontynuowaniu znajomości wynikała w moim odczuciu ze zbyt dużej ilości listów i spotkań.
Historia pewnego anonsu matrymonialnego
Czasem miałam ochotę na podtrzymywanie znajomości, ale miałam już zaplanowane spotkania z innymi panami i potem ta ochota mijała, bo ciągle był ktoś w zanadrzu, z kim korespondowałam i zamierzałam się spotkać, nie było więc czasu na kontynuowanie znajomości i być może przegapiłam kogoś wartościowego. Poza tym wcześniej sama odpowiedziałam na kilka anonsów, więc tych spotkań było naprawdę tak dużo, że w pewnym momencie poczułam się zdezorientowana i zagubiona.
Raz spotkałam się z panem, który w odpowiedzi na swój anons otrzymał 300 listów. Ja byłam jedną z kilkudziesięciu. z którymi już się spotkał. Ten to był totalnie zdezorientowany! Nie wiedział, z kim się ma spotykać, nie umiał podjąć żadnej decyzji co do kontynuowania znajomości, było mu całkiem obojętne, z kim się jeszcze spotka. A przedtem przez jakiś czas był całkiem samotny.
Napisał anons, że po śmierci ukochanej żony nie może się otrząsnąć i chciał, żeby go ktoś zaprosił na grzyby lub ryby. To był całkiem porządny gość, bez zarzutu, poza tym, że całkiem oszołomiony zbyt dużą ilością listów i spotkań. Nie kontynuowaliśmy znajomości, bo każde z nas miało swój gra-fik spotkań do realizacji.
Nasze wybory
– Jak na podstawie listów dokonywałaś wyboru z kim się spotkać, dlaczego 20 listów pozostawiłaś bez odpowiedzi?
– Przede wszystkim pominęłam listy od facetów żonatych, dużo starszych i dużo młodszych. Poza tym niektóre szczegóły w opisie wyglądu były dla mnie ważne, a niektóre zupełnie nieistotne. Nie zwracałam uwagi na to, kto ma jaki wzrost, jaki kolor włosów, oczu itp. Skąd mogę wiedzieć na podstawie opisu czy ten blondyn lub szatyn spodoba mi się czy nie. Taki opis nie przybliża osoby.
Owszem, ważne jest dla mnie czy w ogóle ma włosy, czy nie jest zbyt otyły i czy ma uzębienie, ale, niestety, faceci o takich rzeczach często nie informują, a gdybym wiedziała wcześniej, zaoszczędziłabym czas i pieniądze, nie decydując się na spotkanie. Nie było dla mnie ważne, czy facet jest bardzo zamożny czy nie. Ważne, żeby miał pracę i stały dochód.
Brałam też pod uwagę zainteresowania podobne do moich. Jeśli ktoś napisał, że lubi turystykę, odpisywałam w pierwszej kolejności. Szybko jednak przekonałam się, że listy o niczym nie świadczą. Pięknie napisany list i osoba, która za tym się kryje, to są dwie różne rzeczy. Kiedy spotyka się osobę, ma się wrażenie, że list był wytworem fantazji.
Historia pewnego anonsu matrymonialnego
Całkowicie odrzuciłam tych facetów, którzy w listach przede wszystkim opisywali ze szczegółami rozmiary swoich członków. Dla mnie oni są śmieszni. O tym. jakie mężczyzna ma narządy, wolałabym nie wiedzieć, za-nim przekonam się osobiście po bliższej znajomości.
– Jakie znaczenie ma dla Ciebie wielkość narządów męskich?
– Nie ma żadnego znaczenia, ponieważ jestem zwolenniczką delikatnych pieszczot, długotrwałej gry wstępnej, długotrwałego kontaktu cielesnego i różnych wrażeń zmysłowych. Intensywny stosunek płciowy nie jest dla mnie ważny, bo chyba w ogóle nie przeżywam orgazmu pochwowego, tylko łechtaczkowy. Niestety, panowie, z którymi się spotykałam, starsi, dojrzali panowie. zachowywali się tak. jakby nie wiedzieli o grze wstępnej. Liczył się dla nich szybki numerek. To przykre, ale ja się do takiego seksu w ogóle nie nadaję. Na wszystko potrzebuję czasu.
– W jakim wieku mężczyzna jest dla Ciebie najbardziej odpowiedni, a w jakim raczej nie ma u Ciebie szans?
– W moim wieku lub nieco młodszy mężczyzna najbardziej mi odpowiada. Nie lubię facetów powyżej 50 lat, bo są w moim odczuciu trochę zmęczeni życiem, szukają opiekunki, gosposi, ciepłego seksu. Potrzebują kogoś, kto by się o nich troszczył. Nie mają za grosz fantazji ani werwy. Mają natomiast, nie zważając na swoje przerzedzone owłosienie lub zbyt obfity brzuszek, ogromne wymagania co do partnerki, żeby była młodsza, atrakcyjna, kochająca, skromna i żeby zaspokajała ich potrzeby. Jeżeli mają jakieś dobra materialne, to uważają, że są niezwykle atrakcyjni. Bardzo się szczycą swoimi samochodami i stanowczo za dużo o nich mówią. Historia pewnego anonsu matrymonialnego
– Czy naprawdę nie zależy Ci na tym, żeby pan był majętny?
– Najbardziej pragnę związku partnerskiego. Ważne jest, żeby nam było miło ze sobą, żeby było o czym rozmawiać, żeby był a więź duchowa. Jestem pewna, że wtedy seks też będzie udany. Seks traktuję jako dopełnienie związku. A bogactwo jest rzeczą raczej drugorzędną. Raz tylko zdarzyło się, że mężczyzna zaimponował mi bogactwem.
– Opowiesz?
– Miał arystokratyczne pochodzenie, także nazwisko, dwa imiona. Korespondowaliśmy prawie rok zanim się spotkaliśmy. Potrafił pięknie pisać zarówno o swoich dobrach, jak i o świecie, po którym sporo podróżował. Kilka razy spotkaliśmy się w kawiarni, zanim stwierdził, że jestem dla niego odpowiednią partnerką, żeby zaprosić mnie do jednego ze swoich domów (podobno miał ich kilka). Dopiero wtedy zauważyłam, jakie ma wartościowe sprzęty z różnych stron świata, artystyczne meble, ceramikę, obrazy, na których wcale się nie znam. Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę z tego, jaki naprawdę jest bogaty.
Po posiłku i napojach przy pięknym stole, a było to w porze porannej czyli w biały dzień, natychmiast dał mi do zrozumienia, że chce się ze mną kochać. I wtedy okazało się, że ja nie mogę, bo nagle poczułam do niego odrazę, kiedy spostrzegłam, że ma fatalne uzębienie: poważne braki i kilka niezdrowych zębów! Tak się jakoś uśmiechał, że wcześniej tego nie zauważyłam.
Nie zgadzając się na seks, tłumaczyłam się, że jestem tu pierwszy raz i nie jestem gotowa. Nie miałam odwagi powiedzieć mu prawdę. On obraził się i powiedział, że jeśli nie zgadzam się na seks, to więcej się już nie zobaczymy. Nie mogę zrozumieć jak to możliwe, że facet, który ma tyle pieniędzy, nie dba o uzębienie. To było tak, że ja mu się spodobałam, a on ponieważ miał posiadłości, którymi się szczycił, w ogóle nie liczył się z tym, że może mi się nie spodobać. Bardzo mnie to zraziło.
– Czy w związku z anonsem naraziłaś się na jakieś niebezpieczeństwo?
– Raz umówiłam się z 38-letnim kawalerem, który napisał w liście, że jest paraliżująco nieśmiały i to uniemożliwia mu nawiązanie znajomości z kobietą. Ponieważ ja do nieśmiałych nie należę, pomyślałam, że jego nieśmiałość w niczym mi nie przeszkodzi. Spotkaliśmy się w jego sklepie, który zamykał o godz. 18. Czasu mieliśmy niewiele, bo następnego dnia rano ja musiałam być w pracy i miałam jedyny wieczorny pociąg, o czym on doskonale wiedział.
Zaproponował więc, że pokaże mi mieszkanie, zrobi kolację, po czym odwiezie taksówką na dworzec. Zapewniał, że naprawdę nic mi nie grozi i żebym absolutnie niczego się nie obawiała. Rzeczywiście zrobił kolację, postawił wino i sprawiał wrażenie nieśmiałego. Ale po kilku lampkach, kiedy już szykowałam się do wyjścia, nagle rzucił się na mnie, zdarł ze mnie ubranie i o mały włos mnie nie zgwałcił. Wywiązała się szamotanina, broniłam się skutecznie i nawet uderzyłam go w głowę, na szczęście, nie-groźnie. Nie odprowadził mnie nawet do drzwi ani nie pożegnał się ze mną.
Poza tym każde spotkanie z nieznajomym mężczyzną, jeśli wiązałoby się z seksem, uważam za niebezpieczne. Boję się przygód – ciąży, chorób wenerycznych, AIDS. Dlatego na pierwszym czy drugim spotkaniu nigdy nie pozwalam na zbliżenie. Prezerwatyw nie lubię. bo to jest kontakt z gumą, a nie z ciałem.
– Więc jak radzisz sobie z seksem?
– W ogóle sobie nie radzę. Przez pierwsze dwa lata po rozwodzie bardzo pragnęłam mężczyzny i seksu, a potem to chyba organizm się przyzwyczaił i mężczyzna nie jest mi teraz niezbędny. Jedynym wyjściem był samogwałt. Zresztą samogwałt uprawiałam też w czasie małżeństwa, mąż lubił jak sama pobudzałam się aparatem do masażu, to była część gry wstępnej. Teraz miewam czasem jakieś przygody, ale jak już mówiłam, boję się ich i nie nadaję się do szybkiego seksu. Lubię bezpieczny seks z człowiekiem, z którym mnie coś łączy.
– Czy w związku z tym masz jakieś plany? – Chyba znów napiszę anons i tym razem postaram się nie popełnić błędów. Poprzedniego anonsu i wszystkiego, co się potem wydarzyło, wcale nie żałuję, mimo że żadna znajomość nie utrzymała się. Poznałam wielu ciekawych ludzi i ich oczekiwania. Warto było to przeżyć. – Dziękuję za rozmowę.
MILUTA . Seksrety 12/1999.
Historia jednego anonsu. Co prawda, dziś w dobie wszechobecnych portali randkowych w necie, nie ma potrzeby pisać odręcznych listów. Natomiast warto zapoznać się i stworzyć własny “biznesplan” randkowy. Aby nie potrzebnie nie błądzić i skuteczniej odnaleźć tę właściwą osobę. Historia pewnego anonsu matrymonialnego.
Komentarze
Prześlij komentarz