Zróbcie to jeszcze raz, ale po ludzku

Zróbcie to jeszcze raz, ale po ludzku.
Szanowna Redakcjo. Przygoda, jaką opisuję, jest autentyczna i miała miejsce rok po naszym ślubie.

Zbliżał się Sylwester. Oboje z żoną głowiliśmy się, jak by najlepiej pożegnać stary rok i powitać nowy. Ponieważ nie umiem tańczyć, a żona też ledwie, ledwie, doszliśmy do wniosku, że najlepiej będzie, jeśli pozostaniemy w domu. No tak, ale tak sami – to też nie dawało powodu do radości.

Któregoś dnia, tuż przed Sylwestrem, żona wróciła z pracy jakoś dziwnie ucieszona. Kiedy zapytałem ją o powód – odparła, że zaprosiła do nas na Sylwestra dwa małżeństwa nieco od nas starsze, a męska część tych małżeństw pracowała w tym samym zakładzie co żona. Jeden z nich pracował jako mechanik, drugi zaś jako kierownik zmiany.

Nadszedł Sylwester. Robiliśmy ostatnie przygotowania, aby wypaść jak najlepiej i by goście czuli się dobrze. Wieczorem, gdy już wszystko było dopięte na ostatni guzik, żona pięknie się ubrała i wyglądała fantastycznie, wzbudzając mój zachwyt i… zazdrość.

Wreszcie zjawili się i goście, lecz zamiast dwóch małżeństw przybyli tylko dwaj wysocy i przystojni panowie, którzy nieobecność swych żon tłumaczyli różnymi przyczynami.

Przy obfitym stole

Trudno się mówi – pomyślałem sobie i zaprosiłem gości do stołu. Atmosfera była intymna, a zarazem przyjemna – przy płonących świecach panował półmrok, a z magnetofonu płynęła nastrojowa muzyka. Siedzieliśmy przy zastawionym stole i jedliśmy, przechylając kieliszki coraz częściej. Żona, która przedtem nie piła wódki – tego wieczoru miała na nią apetyt i wychylała kieliszek za kieliszkiem.

 


 

wzrok coraz częściej błądzi

Siedząc po przeciwległej stronie gości, zauważyłem, że wzrok siedzącego naprzeciw żony gościa coraz częściej błądzi na wpół odkrytych piersiach żony, a jego nogi dotykają jej nóg, posuwając się od stóp do kolan. W miarę jak ubywało wódki byliśmy coraz weselsi, a od opowiadanych kawałów łzy nam płynęły z oczu. Chociaż mieliśmy otwarte okno, zrobiło się w pokoju wręcz duszno.

Jak tu gorąco

– Och, jak tu gorąco – rzekła żona, zdejmując z siebie ażurową bluzeczkę. Siedziała teraz tylko w przezroczystym staniku, przez który widać było jej czerwone i napęczniałe sutki. Gość siedzący vis a vis żony nie spuszczał z niej oczu, a jego noga zawisła między jej nogami, wędrując to do góry, to w dół. W pewnej chwili zauważyłem, że żona jest tym więcej niż podekscytowana, że stała się niespokojna i jakby czegoś oczekująca. Widząc to, zacząłem udawać, że jestem bardziej pijany niż faktycznie byłem.


O północy wznieśliśmy toast i złożyliśmy sobie życzenia. Żona została niemal zalana pocałunkami wymienionego już gościa, który nie całował ją w policzki, lecz odważył się całować jej usta, oczy, a nawet przez stanik – piersi.

Postanowiłem teraz już naprawdę udawać pijanego i spuszczając głowę w kierunku kolan, symulowałem, że śpię – bacznie obserwując, co się dzieje pod stołem. Po chwili zauważyłem, że drugi gość ma również dosyć, gdyż głowę opuścił na stół i zaczął nawet chrapać. Po kilkunastu minutach żona wyszła do kuchni, a po dalszych kilku minutach jej gość. Odczekałem jesz-cze z pięć minut i postanowiłem zobaczyć, co oni robią. Chwiejąc się na nogach i rozpinając sobie rozporek – udawałem, że idę do ubikacji.

Żona jest w kuchni

Wszedłem do kuchni. To, co zobaczyłem, przerastało moją wyobraźnię. Żona stała w rozkroku z pochylona ku przodowi głową, a gość za nią. Już był w jej wnętrzu, wykonując rytmiczne ruchy to do przodu, to do tyłu. Oboje byli nadzy i tak sobą pochłonięci, że nie zauważyli nawet, że stoję za nimi i patrzę. Żona cicho postękiwała w rytm jego ruchów, mrucząc co chwilę: „rób, rób, zaraz będę miała”. Gość zaczął dobijać do dna, a zaraz potem rozległ się ich wspólny okrzyk „już, już”. Cały jego orgazm pozostał w jej wnętrzu.


Chwilę odpoczywali, sapiąc głośno, ale wciąż jeszcze byli złączeni i wyglądało na to, że nie poprzestaną na jednym numerze. Nie wytrzymałem nerwowo i postanowiłem się ujawnić. „Chodźcie do pokoju – rzekłem – w pokoju dokończycie”. Żona była zaskoczona i nie mogła wykrztusić z siebie słowa. Oboje nadzy weszli do pokoju. Byli spoceni i onieśmieleni – jego ar-mata wciąż jednak stała i była gotowa do działania. Rozłożyłem wersalkę i nie bacząc na obecność wciąż śpiącego, nakazałem żonie się położyć na wznak, a jej partnerowi położyć się na niej.

Zróbcie to jeszcze raz

„Zróbcie to jeszcze raz, ale po ludzku -powiedziałem do nich, klękając na kolanach przy wersalce. „Chcę zobaczyć, jak wy to robicie, a może nawet czegoś się od was nauczyć.” Ująłem jego stojącą armatę w dłoń i na-kierowałem na jej mokrą wciąż szparkę. Po chwili zniknęła w jej wnętrzu przy głośnym jej postękiwaniu. Ona cała się trzęsła z rozkoszy i oczekiwania, że ma w sobie kawałek obcego ciała – innego niż ciało męża.

Gość zaczął wykonywać ruchy w jej wnętrzu – początkowo były one wolne i płytkie, potem coraz szybsze i głębsze. Żona niemal jęczała, a przy jego głębokich pchnięciach wydawała dzikie okrzyki, których nie sposób było zrozumieć. Trwało to dość długo – może nawet za długo, gdyż oboje postanowili zmienić pozycję i dokończyć numer „na jeźdźca.” Zmiana ta szybko przyniosła efekt. Oboje osiągnęli zadowolenie w tej samej chwili.

Na tym zakończył się ten uroczy Sylwester. Ja odtąd nie pozostaję żonie dłużny i robię skoki w lewo z innymi kobietami i bardzo to sobie chwalę.
Czytelnik z Tczewa. Seksrety 2/1998

Galerie: gal01 , gal02 , gal03 , gal04 , gal05 .

Komentarze