Panienka z prowincji jest łatwa. Wiele razy słyszałam opowieści o tym, jak jakaś młoda, niedoświadczona dziewczyna została wykorzystana przez faceta z wielkiego miasta. Najczęściej wyglądało to tak: on był przystojny i dość bogaty, poza tym błyszczał w towarzystwie i – przede wszystkim – mieszkał od urodzenia w Łodzi albo innej Warszawie; ona zakochiwała się do razu i szła z nim do łóżka. On potem opowiadał wszystkim, jak mu łatwo poszło, a ona ryczała po kątach albo na kolanach najlepszej przyjaciółki, która potem miała co opowiadać po wsi.
Nie mogłam zrozumieć, o co chodzi z tym wykorzystywaniem, no i dlaczego facet z dużego miasta miałby być lepszy na przykład od naszego Marcina, co mieszka za lasem i ma wielkiego jak maczuga? Niejeden w mieście mógłby mu go pozazdrościć i to nie tylko ze względu na rozmiary, ale też twardość i że się tak wyrażę wytrwałość. Widocznie tym wykorzystanym lalom nie chodziło o to, żeby sobie użyć, ale żeby złapać ofiarę na męża; a jeśli tak, to dobrze im, ja ich żałować nie będę; już wolę iść do Marcina i dać mu się zerżnąć tak, jak stoję.
Panienka z prowincji jest łatwa
Bo Marcin rzadko kiedy tracił czas na rozbieranie: zaginał tylko kieckę, ściągał majty swoje i dziewczyny i ruszał, jakby go kto gonił. A chociaż gnał na oślep i nie patrzył, czy tej, co pod nim jęczy, podoba się taki pęd, to tak jakoś wychodziło. że i on miał z tego radochę, i wspomniana dziewczyna przeważnie nie narzekała. pomyślałam sobie kiedyś, żeby jechać do miasta i poudawać taką, co to nie wie, do czego służy cipka.
Wystroiłam się w żółtą bluzkę i fioletową spódnicę, założyłam buty na wysokim obcasie i już nikt nie powiedziałby, że ginę w tłumie. Wprawdzie wielu się śmiało, sporo osób pokazywało mnie palcami, ale znalazł się jeden znawca, który pod krzyczącym fioletem i żółcią zobaczył moje zgrabne nogi noszące tyłek jak marzenie i piersi nie gorsze niż u tych różnych sex bomb, tyle że prawdziwe, a nie jakieś plastikowe.
No więc poznał się na mnie i zagadał: – Pani pewnie pierwszy raz w naszym mieście? – Tak – odpowiedziałam najciszej, jak potrafiłam, przybierając przy tym minę zakonnicy zapytanej, co sądzi o masturbacji i przyspieszyłam kroku, oczywiście nie za bardzo, bo jeszcze gotów byłby zrezygnować, a nie chciałam, żeby tak się stało, bo chłopak był jak malowanie: i wysoki, i ładny, i dobrze zbudowany.Może pani pomóc? Może pani zabłądziła? – pytał, gdy mnie dogonił. – Przyjechałam do cioci, ale jej nie ma – mówiłam, czerwieniąc się na twarzy, co uzyskałam w ten sposób, że wyobraziłam sobie, jak mnie bierze na ulicy, na oczach wszystkich przechodniów. – Ostatni autobus już pojechał i szukam teraz hotelu, ale wszystkie takie drogie…
Panienka z prowincji jest w mieście
Nie chciałbym, żeby pani sobie coś złego o mnie pomyślała, ale tak się składa, że mam wolny jeden pokój. – Sama z obcym mężczyzną? Nie, to niemożliwe – kłamałam. – Już prędzej… Sama nie wiem co. – A widzi pani? To nie takie proste. – Tak – zgodziłam się z podrywaczem i usiadłam na ławce w parku, przez który szliśmy. Usiadłam tak, że w rozporku spódnicy widać było całe udo. – To co ja mam teraz zrobić? -zapytałam głosem załamanym, gotowym przyjąć każdą propozycję.
Zaufać mi – powiedział i spojrzał mi głęboko w oczy, a ja zobaczyłam tam takie morze podniecenia, że niewiele brakowało, żebym Się zdekonspirowała. – Dobrze – powiedziałam szybko – ale pod jednym warunkiem: będziemy spali w oddzielnych pokojach i nikt się o tym nie dowie.
Słowo – powiedział i położył rękę na piersi. Swojej na razie. Mieszkanie było rzeczywiście dwupokojowe. Jak tylko weszłam do swojego pokoju, natychmiast zamknęłam za sobą drzwi. Wyszłam po kilku minutach i zapytałam, czy mogę się umyć. Powiedział, że mogę wziąć prysznic i założyć potem jego szlafrok.
Panienka z prowincji w gościnie
Odpowiedziałam, że w takim razie może lepiej będzie, jeśli sobie pójdę. On na to, że nie miał nic złego na myśli i żebym się nie bała, bo żadna krzywda z jego strony mnie nie spotka. Nie powiedziałam już nic, tylko weszłam do łazienki, zamknęłam się i rozebrałam do rosołu. Potem wykąpałam się, założyłam jego szlafrok i jak burza pognałam do swojego pokoju. Tym razem jednak nie domknęłam drzwi i pozwoliłam się podglądać. Specjalnie nawet wypięłam tyłek, żeby mógł sobie zobaczyć to i owo. Potem wyszłam i oddałam mu szlafrok.
– Może coś pani zje? – zapytał. – Nie, dziękuję, nie jestem głodna – skłamałam. – Proszę się nie krępować – on na to. – Skoro pan nalega… Kolację przygotowaliśmy wspólnie. On naturalnie cały czas jak na minie: spięty i gotowy wybuchnąć w każdej chwili. Ocierał się o mnie pod byle pretekstem, a potem unosił w górę ręce i przepraszał. W końcu zrobiło mi się go żal i po kolacji powiedziałam:
– Pan jest taki inny od tych wszystkich chłopaków z mojej wsi. – Myślę, że ani lepszy, ani gorszy. – Pan jest taki grzeczny i taktowny. I tak ładnie pan mówi… – Miło mi, że pani tak myśli. Proponuję teraz, żebyśmy przeszli do drugiego pokoju wczuł się w rolę, którą mu wymyśliłam – i napili się wina. – Ale czy to wypada? – udałam zgorszoną.
Co wypada?
– Proszę mi zaufać. Wiem, co wypada, a co nie. Wiem też, co jest w dobrym guście, a co jest nietaktem. Niewiele brakowało, żebym po tych słowach ryknęła śmiechem, ale się opanowałam i powiedziałam: – Ale ma pan gadane.
– Proszę nie sądzić ludzi po pozorach – on na to. – Pani na przykład jest kobietą naturalną, co z pewnością nie każdy potrafi zauważyć, a już tylko nieliczni docenić. robiłam wielkie oczy i udałam, że nie czuję jego kolana napierającego na moje.
– Jest w pani taka świeżość i prawda – plótł dalej, przysuwając się coraz bliżej – że chciałoby się panią objąć i krzyknąć: oto natura. Proszę się nie gniewać za to, co teraz powiem: pani piersi i nogi, a także -przepraszam – tyłek – są żywym wcieleniem przyrody, natury; a pani zachowanie – pełne naturalności i nieudawanego wstydu – jest bardziej podniecające od tych ordynarnych obrazków z czasopism, których istnienia pewnie pani nawet nie podejrzewa.
Panienka z prowincji jest łatwa
– Gdzie mi tam do tych z miasta – mówiłam, chowając głowę w ściągnięte ramiona, co spowodowało, że moje piersi zbliżyły się do siebie i naprężyły, jakby miały rozerwać bluzkę.
– Pani je przerasta pod każdym względem. – Coś bym panu powiedziała, ale się wstydzę. – Wypijmy więc wino do dna i obiecajmy sobie szczerość. W końcu nie znamy się, więc nic nie ryzykujemy. – Czy ja wiem… – Powinna mi pani zaufać. – No dobrze – zgodziłam się i wypiliśmy, a on powiedział: – Teraz pocałunek i przechodzimy na ty. Boże, jak on mnie pocałował! Marcin, nawet gdyby przez pięć lat ćwiczył tylko całowanie, to by tak nie potrafił.
Co chciałaś mi powiedzieć? – Chodzi o to, że ja tylko raz miałam mężczyznę – mówiłam szybko jak nakręcona -i mi się to w ogóle nie podobało, bo on był taki szorstki i taki gwałtowny, a ja się tak wstydziłam, a potem nic, tylko płakałam. zamurowało go, a potem odmurowało, zsunęło na podłogę do mych stóp i kazało bredzić:
Jak się do niej zwracać?
– Księżniczko – pozwól, że tak będę się do ciebie zwracać – ten cham nawet nie zasłużył, żeby całować twoje stopy. – Całować stopy? – zapytałam, szczerze zdziwiona. – Czy nikt nigdy nie całował twoich stóp? – Kto by tam chciał. – Ja, ja bym chciał. Pozwól, proszę, a zobaczysz, że nie wszyscy mężczyźni są obrzydliwymi, napalonymi samcami.
– Sama nie wiem – mówiłam, wijąc się pod wpływem jego pocałunków, które zasypały najpierw moje stopy, potem uda, a wreszcie dotarły do tego miejsca, które kazało mi przyjechać do miasta. Co tu dużo gadać: Marcin swoją maczugą nie zdziałałby tyle, co język tego faceta. Słyszałam wprawdzie o takich różnych dziwactwach, ale nie sądziłam, że to może być aż takie przyjemne.
Jak tylko skończył mnie całować i lizać, zaraz wszedł we mnie, ale nie tak, jak Marcin, tylko spokojnie i delikatnie. Dopiero później, jak już byłam tuż, tuż, przyspieszył i skończył zaraz po mnie. Skulnął się potem ze mnie, a ja patrzyłam na jego opadającego powoli fajfusa i wzięłam go do buzi. – Nie wierzę własnym oczom – powiedział.
Ludzkie zdolności
– Przepraszam, myślałam, że tak trzeba. Nie znam się na tym. – Ależ nie o to chodzi – nie przerywaj – chodzi o to, że nie wiedziałem, że jesteś taka zdolna, że się tak szybko uczysz. Istotnie, uczyłam się szybko. Z początku robiłam to zbyt mocno i zahaczałam czasami zębami, ale wkrótce jego pałka stanęła w moich ustach tak, że nic, tylko na nią usiąść i pognać ku szczęściu. Tak też zrobiłam, a mojemu ogierowi niemal oczy wyszły na wierzch, bo co jak co, ale pieprzyć to ja się umiem i normalnie, i na jeźdźca, i jak kto chce, nie gorzej niż miastowe.
– Jesteś niesamowita – jęczał pode mną, a ja gnałam wytrwale, bujając cycami, które jednak nie majtały się na wszystkie strony, jak szalik na wietrze, a pięknie sprężynowały ku uciesze tego, który myślał, że zdobywa, a tymczasem sam został zdobyty. A kiedy skończyłam, on jeszcze się nie poddał i zaatakował mnie od tyłu, co przyjęłam z rozkoszą, bo nic nie sprawia mi takiej przyjemności, jak fiut wchodzący mocno i głęboko. Zawyłam więc z przejęciem i wypięłam się mocno, by jak najgościnniej przyjąć tego, który niesie radość i spełnienie.
Rano obudził mnie głos. – Stary – mówił do słuchawki – nie masz pojęcia, co mi się przytrafiło! Klasyczny przypadek z panienką z prowincji. Wydymałem ją aż miło. Był to jeden z lepszych dowcipów, jakie kiedykolwiek słyszałam. On mnie wydymał… Niezłe, no nie? Panienka z prowincji jest łatwa.
Podobne galerie: gal01 ,
Komentarze
Prześlij komentarz