Domowy kodeks karny

Domowy kodeks karny. Było późne lato 1992 roku, mijało około pół roku od naszego ślubu. Jak każde młode małżeństwo, mieliśmy w tym czasie wiele wydatków. Właśnie remontowaliśmy i urządzaliśmy dom, który otrzymaliśmy w spadku po babci mojej żony. Gotówki ciągle brakowało, choć radziliśmy sobie nieźle.

Galeria

Dokładnie pamiętam pewien dzień, gdy żona zrobiła pranie. Między innymi wyprała moje spodnie, w których było 7 milionów starych złotych na kupno telewizora. Spodnie te zabrała z szafy, mimo że zawsze brudne rzeczy wrzucam do kosza na brudną bieliznę. Wściekłem się, gdy zobaczyłem te suszące się spodnie – w kieszeni po banknotach zostały tylko strzępy. Z początku krzyczałem na Zosię, ale gdy zobaczyłem, że ona jest chyba jeszcze bardziej zła na siebie niż ja na nią, uspokoiłem się trochę. Powie-działem, że zasłużyła na porządne lanie.

Wtedy Zosia przyznała mi rację i zaczęła nalegać na wymierzenie surowej kary, bo inaczej to sobie chyba nie daruje takiej straty. Na jej słowa osłupiałem. bo gdy mówiłem, że należy jej się lanie, to przecież nie mówiłem tego poważnie, tylko ze złości. Żona tymczasem potraktowała to serio i wręcz domagała się kary. Powiedziałem więc, żeby przygotowała Się na jutro. Wyznaczyłem godzinę siedemnastą, czyli po powrocie z pracy. Byłem ciekaw, co zrobi, czy rzeczywiście potraktuje to poważnie. Ja nie zamierzałem jej zbić, byłem tylko ciekaw, co z tego wyniknie.

Domowy kodeks karny

Nazajutrz zamierzałem wyciąć gdzieś w parku jakąś rózgę, ale wracając z pracy, przypomniałem sobie, że w pobliżu znajduje się sklep myśliwski. Widziałem tam kiedyś w witrynie jakieś skórzane wyroby, nadające się do chłosty. Zobaczyłem na wystawie coś podobnego do szpicruty używanej przez dżokejów, ale nazywało się to palcat. Wtedy pierwszy raz spotkałem się z tą nazwą. Kupiłem ten palcat i wróciłem do domu po szesnastej. Od razu zauważyłem, że żona zachowuje się inaczej, jest zdenerwowana, policzki ma zarumienione.

Galeria

Nie od razu pokazałem jej ten palcat, dopiero gdy zapytała, czy przyniosłem rózgę. Zosia chyba przestraszyła się, ale powiedziała, że właśnie czymś takim powinna być ukarana i to surowo, bo przecież zniszczyła siedem baniek. Wziąłem wtedy palcat (teraz mówimy szpicruta) do ręki i końcówką dotknąłem żonę tuż pod brodą, unosząc w górę jej brodę. Zapytałem:

– Na ile uderzeń zasłużyłaś? – Na trzydzieści – odparła. Poleciłem więc Zosi pójść do pokoju i przygotować się. Dokładnie o siedemnastej wszedłem tam. Na środku pokoju stał fotel, a przez jego oparcie przełożona była Zosia. Głowę miała tuż przy siedzeniu fotela, a łokciami opierała się o to siedzenie. Spódniczka była zadarta, pupa goła i wypięta. Obok fotela leżał sznur i stary, gruby pas wojskowy po nieżyjącym już dziadku Zosi. Żona powiedziała, że przygotowała go na wypadek, gdybym zapomniał o przyniesieniu rózgi.

Na kobieta jest zawsze podniecajaca

Sznurem przywiązałem żonę do fotela. Wiązałem ją pierwszy raz i nie wyszło mi to najlepiej. Cały czas sądziłem, że w końcu będzie mnie prosić o darowanie kary i wybaczenie straty pieniędzy. Wybaczyłem jej, choć widok prawie nagiej Zosi, gotowej na chłostę, był podniecający. Wziąłem więc szpicrutę i uderzyłem w wypiętą, gołą pupę. Pośladki zadrgały, ale Zosia nawet nie jęknęła. Uderzyłem drugi raz i trzeci – mocniej, na tyłku pojawiły się czerwone ślady, a Zosia dalej milczała. Dopiero po około dziesięciu uderzeniach odłożyłem szpicrutę, nie chciałem przesadzać w biciu. Zacząłem rozwiązywać żonę, ale ona przerwała mi mówiąc:

– Zasłużyłam na trzydzieści, dokończ! Skoro tak, to wymierzyłem jej następne piętnaście batów, wcale jej nie żałując. Biłem mocno, przed każdym uderzeniem był głośny świst. Mocno czerwone pręgi nabrzmiewały. W końcu rozwiązałem żonę, a ona zaszokowała mnie, bo wstała, uklękła przede mną i pocałowała w obie dłonie, dziękując za lanie. Tak wyglądała pierwsza chłosta żony.

Od tego czasu wiele mówiliśmy na temat S/M. Okazało się, że Zosia jest masochistką, ale obawiała się powiedzieć mi o tym wcześniej. Także i ja odkryłem w sobie skłonności sado/maso. Od opisanej historii minęło 5 lat, w czasie których bardzo rozwinęliśmy nasze upodobania S/M. Wkrótce po pierwszym laniu żona napisała mi akt oddania, na dwie strony formatu A4. Dobrowolnie oddała się w całkowite władanie, pragnąc surowej kary za dowolne przewinienie lub bez przewinienia. Podnieca ją całkowite posłuszeństwo. Wspólnie napisaliśmy „kodeks karny”, w którym są wyszczególnione różne przestępstwa, rodzaj i minimalna wysokość kary. Kodeks ten ciągle uzupełniamy, głównie Zosia. Zbieramy też filmy z tej dziedziny, pozwalają nam one urozmaicać nasze za-bawy.

„Seksrety” czytamy cztery lata, głównie teksty i anonse S/M. Chcielibyśmy, abyście poświęcali więcej miejsca tej tematyce.

Pozdrawiamy entuzjastów S/M.
Cyprian. Seksrety 2/1998

Galerie: gal01 , gal02 , gaL03 , gal04 , gal05 .

Komentarze